Posiekać i wywieźć, zakopać czy może pozostawić w miejscu odnalezienia? To pytanie nurtuje naukowców, którzy co roku na plażach odnajdują zwłoki wielorybów. Ostatnio w mediach głośno jest o martwym płetwalu błękitnym, który od kilku tygodni zalega na jednej z kanadyjskich plaż. Naukowcy postanowili zająć się zwierzęciem. Jednak jak podkreślają, usunięcie tuszy może zająć nawet kilkanaście dni.
Pod koniec kwietnia na wybrzeże kanadyjskiej miejscowości Trout River (Nowa Funlandia) wyrzucony został płetwal błękitny. W krótkim czasie zwierzę (a raczej jego zwłoki) stało się sławne w internecie jako tykająca bomba, która może eksplodować. Na szczęście jak na razie nie doszło do takiej sytuacji.
Wzdęty metanem, siarkowodorem, amoniakiem i innymi gazami ponad 24-metrowy ssak jest coraz większy. Ciśnienie gazów, które znajdują się we wnętrzu wieloryba może cały czas rosnąć, co sprawia, że zwłoki zwierzęcia wkrótce zmienią się w potężny balon wypełniony tranem i wnętrznościami.
Jego tusza już "sflaczała"
Wiele osób liczy na wybuch, jednak - ku ich rozczarowaniu - pewien urzędnik z Trout River przyznał, że tusza wieloryba nieco "sflaczała". Potwierdził to Don Bradshaw, kanadyjski dziennikarz, który zajmuje się sprawą wieloryba. Bradshaw wrzucił na Twittera zdjęcie sugerujące, że ssak rzeczywiście nieco się skurczył. Problem ewentualnego wybuchu bagatelizuje również wielu naukowców. Niemniej jednak ludziom zależy na tym, żeby pozbyć się zwłok zwierzęcia z plaży.
Samozapłon najlepszą metodą?
Jednym z pomysłów na rozwiązanie problemu jest samozapłon, jednak w takim przypadku i tak niezbędna byłaby ingerencja człowieka. Historia zna przypadki wybuchających wielorybów.
Jak przypomina tygodnik "The New Yorker", w ubiegłym roku tego typu incydent miał miejsce na Wyspach Owczych, gdzie u wybrzeży morze wyrzuciło dwa kaszaloty. Lokalna społeczność postanowiła wykorzystać szkielet jednego z nich. Obrobienia padliny podjął się pewien biolog morski z Muzeum Narodowego Wysp Owczych. Mężczyzna naciął fragment tuszy, po czym gazy zgromadzone w ciele trzynastometrowego wieloryba eksplodowały. Na zewnątrz wyrzucone zostały tony narządów i jelit. Na szczęście wnętrzności przeleciały obok człowieka, dlatego nic mu się nie stało.
Wnętrzności w promieniu ponad 200 metrów
Podobna sytuacja miała miejsce w 2004 roku w tajwańskim mieście Tainan. Do eksplozji ssaka doszło podczas transportu na ciężarówce. Jednak najbardziej znanym przypadkiem wybuchu wieloryba jest ten z 1970 roku z miejscowości Florence (USA). Wówczas martwy kaszalot został wysadzony w powietrze z inicjatywy Zarządu Dróg Publicznych. W wyniku eksplozji wnętrzności, skrawki wielorybiego mięsa zostały rozrzucone na odległość nawet 240 metrów.
Usuną zwłoki, ale w zamian dostaną szkielet
W czwartek rząd kanadyjski ogłosił, że pracownicy Królewskiego Muzeum Ontario zgodzili się usunąć tuszę z plaży w Trout River. Eksperci zajmą się również ciałem drugiego, mniej znanego, ale równie uciążliwego wieloryba, który pojawił się w okolicy miejscowości Rocky Harbour.
Jasne jest, że muzeum nie zgodziło się podjąć tak nieprzyjemnej akcji bezinteresownie. Umowa jest taka - specjaliści usuną wieloryba, a w zamian za to otrzymają jego szkielet. Według rzecznika Królewskiego Muzeum Ontario, z wieloryba zostaną wycięte kości, natomiast tłuszcz i pozostałości zostaną wywiezione na odpowiednie składowisko. Zdaniem ekspertów, akcja może potrwać nawet dwa tygodnie.
Prawie 650 wielorybów u wybrzeży USA
Dość często wieloryby spotykane są również w USA. W latach 2008-2013u wybrzeży tego kraju znaleziono 648 osobników - wynika z danych Amerykańskiej Służby Meteorologicznej i Oceanicznej (NOAA). Siedem spośród tych ssaków należało do gatunku płetwal błękitny, czyli największego zwierzęcia żyjącego na Ziemi.
Sarah Wilkin z NOAA, która zajmuje się programem dotyczącym zwierząt morskich opowiadała tygodnikowi "The New Yorker", co robi się w przypadku znalezienia martwego zwierzęcia na plaży.
Zostawić tam, gdzie go odnaleziono
Jednym z pomysłów jest pozostawienie tuszy wieloryba tam, gdzie został on odnaleziony. Pomysł - może niezbyt kreatywny - zdaniem Walkin jest najlepszy. W obszarach niezamieszkałych przez ludzi odór rozkładającego się wieloryba nie powinien nikogo niepokoić. Istnieje wtedy szansa, że fale z powrotem wezmą zwłoki do morza.
Głęboko zakopać
Wieloryba można również zakopać - mówiła Wilkin. W tym przypadku nie trzeba daleko transportować zwłok. Problemem może być jednak głęboki dół, który należy wykopać. Wilkin poinformowała, że dziura musi być co najmniej o kilka metrów głębsza niż wysokość zwierzęcia. Ten pomysł ma swoje zalety - po roku naukowcy mogliby wydobyć czysty szkielet.
Posiekać i wywieźć
Jednak na tym nie wyczerpują się pomysły naukowców. Jak mówiła Wilkin, zwłoki można posiekać i przetransportować ciężarówką na odpowiednie składowisko. Prawdą jest, że wiąże się to z niemałym bałaganem i wymaga ciężkiego sprzętu wyposażonego w dźwig. Czasami jednak - jeśli ziemia nie nadaje się na "mogiłę" dla zwierzęcia - rozwiązanie to jest konieczne.
Zatopić. Niech wróci do morza
Istnieje jeszcze jedna skuteczna metoda pozbycia się wieloryba. Walkin poinformowała, że można go zatopić. - Najlepszą metodą jest wciągnięcie wieloryba do oceanu i zatopienie na dnie - powiedziała specjalistka. Żeby przypadkiem nie okazało się, że wieloryb będzie dryfował po oceanie, do jego ciała przymocowywane są metalowe łańcuchy i inne tego typu elementy. Naukowcy podkreślają jednak, że nigdy nie pozwolą na to, by do oceanu wrócił wieloryb, który zostanie poddany "chemicznej eutanazji" przez człowieka.
A co z eksplozją? Sarah Walkin nie popiera tej metody. Odnosząc się to wypadku z 1970 roku powiedziała, że "jej zdaniem to wydarzenie pokazało, że eksplozja nie jest dobrym rozwiązaniem".
Autor: kt//tka / Źródło: www.newyorker.com