Takiej powodzi nie było w tym rejonie Rosji od 120 lat. Na Dalekim Wschodzie do tej pory zatopionych zostało 121 miejscowości, a 530 km dróg i 66 mostów jest poważnie uszkodzonych. Jednak to jeszcze nie koniec. Bilans strat rośnie, a władze szykują się do ewakuacji 100 tysięcy mieszkańców.
Powódź jest konsekwencją ulewnych deszczów, które z niewielkimi przerwami padają na Dalekim Wschodzie od 20 lipca. Dlatego gwałtownie podniósł się poziom wody w rzekach - przede wszystkim w Amurze i jego dopływach, w tym na rzece Zieja.
Wodne zagrożenie
W czterech regionach: Kraju Chabarowskim, Kraju Nadmorskim, obwodzie amurskim i Żydowskim Obwodzie Autonomicznym wprowadzono stan wyjątkowy.
Z zalanych terenów ewakuowano ponad 17 tys. osób. Regionalne władze liczą się z koniecznością wywiezienia z zagrożonych rejonów minimum 100 tys. mieszkańców. Najtrudniejsza sytuacja występuje w obwodzie amurskim, gdzie podtopione zostały miasta, osiedla i wsie. Woda zalała około 4,4 tys. domów i ponad 7,2 tys. gospodarstw.
Tam też fala powodziowa pochłonęła miejsca, w których grzebano krowy zarażone wąglikiem. Jednak główny lekarz sanitarny Federacji Rosyjskiej, Giennadij Oniszczenko zapewnia, że punkty te są nieprzerwanie monitorowane.
W ubiegłym roku powodzie w rejonie południowej Rosji zabiły 171 ludzi i uszkodziły ponad 4 tys. domów.
Autor: kt//tka / Źródło: PAP, Reuters TV
Źródło zdjęcia głównego: Reuters TV