Blisko 3 tys. strażaków w Kalifornii toczy dramatyczną walkę z olbrzymim pożarem lasów i zarośli zagrażającym parkowi narodowemu Yosemite i największemu zbiornikowi wody pitnej dla San Francisco. Pożar rozszerzył się na obszar 526 km kwadratowych i opanowany jest w zaledwie 7 proc.
Pożar zwany Rim Fire (na cześć okolicznego popularnego punktu widokowego - Rim of the World), który wybuchł 17 sierpnia najprawdopodobniej od uderzenia pioruna, zagraża ok. 5 tys. domów. Władze zarządziły ewakuację mieszkańców tych terenów, w niektórych rejonach obowiązkową, a w innych dobrowolną. Ogień wypalił już w sumie 54 tys. ha terenu.
Słup dymu i pirocumulus
W walce z żywiołem uczestniczy ponad 2700 strażaków wspieranych przez samoloty i śmigłowce gaśnicze. Akcję utrudnia trudny teren, brak dróg dojazdowych dla ciężkiego sprzętu i wiatr podsycający płomienie. Zdarza się, że pożar ugaszony w jednym miejscu, po pewnym czasie wybucha ponownie.
Problemem jest też wysoki na 9 km słup dymu unoszący się nad płonącym obszarem i powstała tam ogromna chmura typu pirocumulus. Taki obłok może spowodować nagłą zmianę kierunku wiatru, przez co walczący z ogniem strażacy znajdą się w pułapce. Dym i chmura są widoczne z orbity - z pokładu Międzynarodowej Stacji Kosmicznej sfotografowała je astronautka Karen Nyberg.
Zagrożone zbiornik i elektrownie
Gubernator Kalifornii Jerry Brown zarządził stan wyjątkowy dla rejonu San Francisco odległego o 220 km od terenów pożaru. Poza zakłóceniem dostaw wody, żywioł może zniszczyć linie przesyłowe dostarczające miastu energię elektryczną.
Zagrożony jest zbiornik Hetch Hetchy dostarczający San Francisco 85 proc. wody oraz trzy elektrownie wodne, z których dwie trzeba było zamknąć. Płomienie znajdują się obecnie w odległości ok. 6 km od zbiornika.
Zamknęli część biwaków
Pożar dotarł do bezpośredniego sąsiedztwa parku narodowego Yosemite. To jeden z najbardziej malowniczych rezerwatów USA, znany m.in. z gajów sekwojowych i wodospadów. Płomienie objęły wybrzeża jeziora Eleanor i wypaliły 4,85 ha terenów należących do parku.
Jak poinformował rzecznik Yosemite, trzeba było zamknąć dla turystów rejon White Wolf w zachodniej części parku. Służby zajęły 13 z 74 miejsc biwakowych, ewakuowanym stamtąd turystów.
Władze parku oświadczyły jednak, że na razie nie zamierzają zamykać dla zwiedzających większych obszarów. Wstrzymany jest natomiast ruch na odcinku autostrady nr 120, która jest jedną z trzech dróg dojazdowych do parku od zachodu. Turyści muszą korzystać z objazdów.
Autor: js/rs / Źródło: PAP, Reuters TV