Nie wiadomo, jak w toalecie Jamesa Hoopera znalazł się wąż. Obecność gada zaskoczyła mężczyznę, który początkowo myślał, że ktoś sobie z niego zażartował.
Zapewne nie tego spodziewał się James Hooper, kiedy wszedł do toalety w swoim domu w Virginia Beach (Stany Zjednoczone). Z muszli klozetowej wystawała... głowa węża.
Mężczyzna początkowo myślał, że ktoś zwyczajnie z niego zakpił. Okazało się jednak, że to nie żaden śmieszny gadżet, tylko prawdziwy, żywy gad.
Wąż schwytany na wędkę
Hooper na pomoc zawołał współlokatora, Kenny'ego Spruilla. Ten w pośpiechu sklecił urządzenie, na które składała się wędka z zwieszoną na niej pętelką. Prowizoryczne narzędzie wystarczyło, aby chwycić węża i wyciągnąć z muszli klozetowej.
Obaj nie chcieli dotykać gada, nie byli bowiem pewni, czy nie jest to gatunek jadowity. Wezwali straż dla zwierząt.
Hooper o swej przygodzie poinformował świat na Facebooku.
Rozpoznany przez właścicieli
Wąż okazał się samicą pytona królewskiego, ponadmetrowej długości. Jak stwierdziła Rebecca Franklin, szefowa Straży dla Zwierząt w Virginia Beach, ubarwienie gada sugerowało, że pochodzi z domowej hodowli. Świadczyło o tym tak zwane pastelowe nakrapianie - wśród plamek były białe cętki, co nie zdarza się u węży żyjących na wolności. - Żaden dziki wąż nie wygląda tak, jak ten - tłumaczyła.
Strażnikom udało się odnaleźć właścicieli pytona, którzy przyznali, że zwierzę zaginęło im dwa tygodnie wcześniej. Widzieli też post Hoopera na Facebooku i na opublikowanym tam zdjęciu rozpoznali swojego pupila.
Rurami na odpoczynek?
Nie jest jasne, w jaki sposób wąż znalazł się w mieszkaniu, które znajduje się wiele kilometrów od domu właścicieli gada. Sam Hooper ma teorię: pyton miał przedostać się do jego toalety rurami. Franklin ze Straży dla Zwierząt jest innego zdania - że wąż przemieszczał się po powierzchni, wpełznął do domu Hoopera, a do muszli wszedł na odpoczynek.
W lipcu nad Wisłą pod Warszawą miał przebywać pyton. Zobacz wideo
Autor: ao//rzw / Źródło: huffingtonpost.com