2,5-minutowy film, pokazujący walkę niedźwiadka próbującego dostać się do matki, jest hitem w internecie. Dla wielu oglądających to opowieść o wytrwałości. Dla ekspertów zajmujących się dzikimi zwierzętami film ma jednak inne przesłanie.
Nagranie rozpoczyna się obrazem niedźwiedzicy ze swoim młodym. Zwierzęta stoją na bardzo stromym zboczu góry. Niedźwiedzica rusza do przodu, brnąc w osypującym się śniegu. Za nią niezdarnie podąża malec. Matce wkrótce udaje się osiągnąć cel - grzbiet góry. Niedźwiadek nie ma tyle szczęścia - ślizgając się po śniegu, obsuwa się kilka metrów w dół. Ale malec nie poddaje się i ponownie próbuje wdrapać się na górę. Niestety, również tym razem spada.
Kolejna próba. Wraz ze zbliżaniem się niedźwiadka do grzbietu, kamera przybliża zwierzęta oglądającym. Malec w końcu dociera do matki, jednak ta - z niejasnego powodu - przecina powietrze łapą. Następuje kolejny upadek niedźwiadka. Tym razem jeszcze niżej. Młode zatrzymuje się na skałach, kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt metrów poniżej grzbietu. Malec nie poddaje się. Zwinnie pnie się w górę. Kolejne podejście kończy się sukcesem. Niedźwiadek dociera do matki. Kamera ponownie przybliża obraz, zaś niedźwiedzica z młodym odbiegają w dal.
"Urocza metafora wytrwałości"
Filmik opublikował w piątek w serwisie YouTube ViralHog. Nagranie opatrzono podpisem:
"Ten upadający niedźwiadek pokazuje, że wytrwałość się opłaca, gdy wspina się po ośnieżonym stoku góry z powrotem do swojej matki".
Nagranie błyskawicznie obiegło internet, zyskując ponad 22 miliony wyświetleń. Dla większości internautów historia zawierała w sobie wszystko, co powinien mieć dobry film: uroczego głównego bohatera, wzloty i upadki (dosłownie) oraz szczęśliwe zakończenie. To miała być opowieść o wytrwałości w obliczu przeciwności losu.
Jednak nie wszyscy zareagowali na filmik w ten sposób. Drugiego dna w całej historii dopatrzyli się ekolodzy i biolodzy.
"Film opowiadający o niedźwiadku wspinającym się po ośnieżonym zboczu, aby dotrzeć do swojej matki, udostępnia się jako uroczą metaforę wytrwałości. To nie tak. To jest niebezpieczny popis nieodpowiedzialnego pilota drona, który powinien zdawać sobie sprawę z tego, że jego zachowanie jest groźne" - skomentowała na Twitterze Jacuelyn Gill, paleoekolog i klimatolog na Uniwersytecie w Maine. "Przeszkadzanie dzikim zwierzętom, by zrobić zdjęcie, selfie czy nagrać filmik nigdy nie jest dobre. Szanujmy zwierzęta, dając im przestrzeń i nie udostępniajmy postów, które pokazują, że zwierzęta bez wątpienia znajdują się w niebezpieczeństwie tylko dlatego, że ktoś chciał stać się popularny w internecie" - podkreśliła w innym komentarzu.
Biolodzy nie mają wątpliwości
Według biologów wideo było z pewnością nakręcone za pomocą drona przez nieodpowiedzialnego operatora, który - starając się nagrać niedźwiedzie - doprowadził je do niebezpiecznej sytuacji niemalże kosztującej życie.
- Naprawdę ciężko to oglądać - przyznała Sophie Gilbert, ekolog, adiunkt na Uniwersytecie w Idaho, która bada między innymi wpływ dronów na dziką przyrodę. - To pokazało poważny brak zrozumienia przez operatora drona skutków jego działania, które mogły ponieść niedźwiedzie - dodała.
Wśród krytykujących wideo znaleźli się nie tylko naukowcy, lecz także sami piloci dronów. "Jako pilot drona denerwuję się, oglądając to nagranie. Nie widzicie, jak matka atakuje niedźwiadka, gdy już jest prawie na górze w minucie 1.19? Myślę, że gwałtownie zbliżające się do nich urządzenie tu nie pomogło" - napisał na Twitterze Yon Yonson.
Nie podano żadnych informacji dotyczących okoliczności powstania nagrania. Wiadomo jedynie, że film został nakręcony 19 czerwca 2018 roku w rejonie Magdanu w północno-wschodniej Rosji. Autor wideo nie jest znany, nie wiadomo, jakiego użyto drona, jak blisko zwierząt leciał. Jednak "nieważne, jak daleko się znajdował, ponieważ z zachowania niedźwiedzi można wyczytać, że było to zbyt blisko" - zaznaczył Clayton Lamb z Uniwersytetu Alberty, który bada niedźwiedzie grizzly w górach Canadian Rockies i używa drona do kartowania terenu, na którym żyją.
Matka nie podjęłaby takiego ryzyka
Lamb podkreślił, że nieprawdopodobne jest to, żeby samica z tak małym niedźwiadkiem chciała trawersować tak stromy stok. - Nie istnieje żaden powód, dla którego matka normalnie podjęłaby takie ryzyko, gdyby nie była do tego zmuszona - zaznaczył. Zauważył również, że na nagraniu widać, że matka ciągle spogląda w stronę drona i jest wyraźnie zaniepokojona jego obecnością.
W pewnym momencie obraz przybliża się - prawdopodobnie dlatego, że dron podleciał bliżej. To - jak tłumaczy Lamb - wyjaśnia, dlatego samica niespodziewanie uderza łapą w swoje młode. Zapewne zinterpretowała zbliżenie się urządzenia za atak i chciała odsunąć od niego swoje dziecko.
Biolodzy zasugerowali, że niedźwiedzica mogła uznać drona za orła (na filmie przez chwilę widać cień drapieżnego ptaka). Lamb jednak podejrzewa, że niedźwiedzica zaniepokoiła się z bardziej prozaicznego powodu - nieznany jej, dziwny i głośny obiekt leciał w jej kierunku. - Wiele osób uważa, że drony są ciche, jak szybujący ptak czy papierowy samolot - tłumaczył Lamb. Zaznaczył jednak, że w niewielkiej odległości urządzenia te są naprawdę głośne.
Profesjonaliści wrażliwi na zachowanie zwierząt
Drony używane są również przez profesjonalistów, tworzących filmy dokumentalne, jednak w skład ekipy filmowej często wchodzą przyrodnicy, którzy są wrażliwi na zachowania swoich "obiektów zainteresowań". Jeśli nie są zachowane środki ostrożności, drony mogą być groźne dla zwierząt - zupełnie jak w przypadku niedźwiadka. Mogą uniemożliwiać polowania, potęgować stres, ścigać zwierzęta na długich dystansach i odcinać je od źródeł pożywienia lub siedlisk.
Błogosławieństwo dla naukowców
Gilbert przyznała, że drony stały się błogosławieństwem dla biologów, którzy dzięki nim mogą badać zwierzęta trudne w obserwacji. Okazały się również tańsze, bezpieczniejsze i cichsze niż samoloty. Naukowcy skorzystali z dronów, by policzyć gniazda ptaków na niedostępnym klifie. Monitorowali amfitryty lamparcie (czy też lamparty morskie) na Antarktydzie. Podglądali żółwie morskie w Kostaryce. Badali orangutany w koronach drzew. Pozyskiwali DNA waleni poprzez przeloty wśród wyziewów, czyli gazów wydobywających się z nozdrzy ssaków.
Szacunki oparte na danych pochodzących z dronów mogą być dokładniejsze niż te prowadzone z perspektywy ziemi. Często również je łatwiej pozyskać i są mniej uciążliwe. - By zbadać gniazdujące ptaki, musimy wspinać się na drzewa i liczyć pisklęta, co bywa naprawdę stresujące - podkreśliła Gilbert. - Jeśli dysponujesz odpowiednia kamerą, możesz je obserwować na przybliżeniu ze znacznej odległości zaznaczyła.
Jeden z jej studentów używa drona, który za pomocą podczerwieni pomaga monitorować przemieszczanie się jeleni w nocy. Inny dzięki laserowym radarom umieszczonym w dronie obserwuje szczekuszkowate (ssaki z rzędu zajęczaków) - tworzy mapę występowania tych zwierząt z dokładnością do kilku centymetrów. W Kenii i Malawi organizacja WWF korzysta z kamer termowizyjnych na dronach, aby udaremnić kłusownictwo.
Brakuje badań
Niestety, istnieje zaledwie kilkadziesiąt badań, które oceniły, jak zwierzęta reagują na drony. Te reakcje różnią się w zależności od gatunku.
Nawet gdy zwierzęta nie wydają się zaniepokojone, mogą być w rzeczywistości bardzo zestresowane. Według pewnych badań niedźwiedzie czarne, którym założono monitory kardiologiczne, pokazały, że gdy dron przelatywał nad ich głowami, ich tętno dramatycznie rosło.
Gilbert chciałaby, żeby powstały kolejne, dokładniejsze opracowania na temat tego zagadnienia. Takie badania mogłyby służyć nie tylko jako wytyczne dla naukowców, ale również dawać wskazówki dla powstawania regulacji dotyczących rozsądnego używania dronów.
Tymczasem ma nadzieję, że teraz zwyciężą zdrowy rozsądek i empatia. - Kiedy zobaczysz próbujące wyjść z opresji młode, myślę, że odpowiedzialne będzie wycofanie swojego drona - podsumowała.
Autor: ao/map / Źródło: theatlantic.com
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock