Miłośnicy aktywności fizycznej na świeżym powietrzu w Salem (Oregon, USA) mają nie lada kłopot. Ilekroć usiłują uprawiać jogging w Parku Bush’s Pasture, narażają się na "oskalpowanie" przez agresywne sowy, budujące na miejscowych drzewach gniazda.
Ptasie przygotowania do składania jaj, czyli wybieranie miejsca do założenia gniazda i budowa go są dla zwierząt bardzo stresującym czasem. Od jakości uplecionego miejsca zależy bezpieczeństwo młodych, które się w nim narodzą. Istotna jest także lokalizacja - im lepsza i obfitsza w pokarm, tym łatwiej sowim rodzicom będzie wykarmić i pisklęta, i siebie.
Ptasi terror w Salem
Sowy w Salem w stanie Oregon (USA) podchodzą do sprawy śmiertelnie poważnie. Ptaki zamieszkujące Park Bush’s Pasture, postrzegają użytkujących go ludzi, jako zagrożenie. Opierzone drapieżniki "polują" na przechodniów i atakując człowieka, usiłują go przegonić z dala od swojego legowiska.
Poziom agresywnej aktywności ptaków jest na tyle wysoki, że władze zdecydowały się na oznaczenie poszczególnych części parku tabliczkami. Ostrzegają one spacerujących lub biegających gości parku przed ewentualnością "oskalpowania". Ptaki atakują bowiem w typowy dla siebie sposób - bezszelestnie nadlatując, by z impetem wbić ostre szpony w obrany cel, którym często okazuje się głowa przechodnia.
Pechowa data
Pierwsze zgłoszenie o swoim ataku odebrano 13 stycznia; 58-letni mężczyzna, Ron Jaecks, wyszedł do parku około 5.15 pobiegać.
- Myślałem, że pękł mi tętniak albo mam zawał, nie wiedziałem, co się ze mną dzieje - opowiadał mężczyzna. Jak mówił - chwilę spędził na bieganiu w kółko, wymachiwaniu rękoma i wykrzykiwaniu "co się dzieje?!", zanim udało mu się strącić pierzastego napastnika. Do 4 lutego odebrano jeszcze dwa zgłoszenia od osób zaatakowanych.
Sowa zamiast ciernia
Innym zaatakowanym jest 27-letni Jordan Radke, którego sowa "upolowała" także podczas joggingu. Ptak obrał go za cel gdy około godz. 18 pokonywał kolejne kilometry parkowych alejek.
- Biegnąc nagle poczułem chlaśnięcie. Początkowo sądziłem, że zadrasnąłem się jakimś cierniem, gałęzią - opowiadał chłopak. - Kiedy spojrzałem w górę zobaczyłem nad sobą sowę, która szykowała się do kolejnego ataku pikując w moim kierunku. Odgoniłem ją wymachując rękoma i czym prędzej uciekłem - kontynuował poszkodowany.
Ponieważ ptak skaleczył go do krwi, zdecydował się na wizytę u lekarza w celu określenia, czy konieczne jest podanie leków na wściekliznę.
Trudno orzec gatunek
Wstępnie za napastnika uznano puszczyka wirginijskiego, ale Keith Keever ze służb opiekujących się parkiem przypuszcza, że był to puszczyk kreskowany.
- To gatunek znany z agresji i zajadłej obrony granic terytorialnych, zwłaszcza w trakcie trwania sezonu lęgowego - przyznaje David Craig, profesor biologii i behawioryzmu zwierzęcego z Uniwersytetu Willamette.
Jego zdaniem "nie można stwierdzić jednoznacznie, jaki gatunek sowy zaatakował, ponieważ oba są strasznie terytorialnie waleczne". - Jednak bardzo mały procent ataków puchacza wirginijskiego kończy się taki obrażeniami zadanymi przez ptasie szpony - dodaje.
Autor: mb/mk / Źródło: ENEX, Statesman Journal