Nad centralną częścią Europy doszło w ostatnich dniach do starcia dwóch mas powietrza. Ich konsekwencją była ekstremalna pogoda. W Polsce i Czechach przeszły trąby powietrzne. Fizyk atmosfery dr Joanna Remiszewska-Michalak na antenie TVN24 opowiadała o przyczynach tych gwałtownych zjawisk.
Ostatnie dni przyniosły nam wyjątkowo niebezpieczną pogodę. Przez niektóre strony Polski i Czech przeszły silne wichury i trąby powietrzne. U naszych sąsiadów wiatr towarzyszący temu zjawisku rozpędzał się w porywach do ponad 320 kilometrów na godzinę. Żywioł przyniósł ofiary śmiertelne.
Do ostatnich wydarzeń na antenie TVN24 odniosła się fizyk atmosfery dr Joanna Remiszewska-Michalak.
- Przez chwilę miałam wrażenie, że oglądam obrazki ze Stanów Zjednoczonych, a nie z naszej części Europy. Natura zdecydowanie pokazała swoją siłę, to jak bardzo dużo energii znajduje się w układzie klimatycznym. To, co się wydaje czasem nienamacalne, niemożliwe, gdzieś nas dotyka i boli. Widać, jak bardzo posunęliśmy się w tym globalnym procesie klimatycznym. [...] Te obrazki są przerażające i nie możemy być pewni, że w pewnym momencie sami tego nie doświadczymy - stwierdziła Remiszewska-Michalak.
Jak dodała, tak ekstremalną pogodę spowodowało starcie się dwóch mas powietrza - polarno-morskiego i ciepłego.
- Tych zjawisk jest coraz więcej, one będą coraz bardziej intensywne. Możemy je prognozować, ale z bardzo małym wyprzedzeniem czasowym - powiedziała. Dlatego trudno przewidzieć, kiedy mogłoby dojść do tego w Polsce. To, że do takiego zjawiska nie doszło na terenie kraju, fizyk przypisuje łutowi szczęścia. Jednak i u nas zaczyna się robić coraz bardziej niebezpiecznie.
"Nawet najlepszy system informacyjny nie zastopuje tego typu zjawisk"
Zdaniem ekspertki, Polska jest wyposażona w nowoczesny sprzęt do badania atmosfery. Radary burzowe cały czas działają i funkcjonują z niewielkim opóźnieniem czasowym. Problem stanowi kwestia użytkowania.
- Kwestią jest cała infrastruktura, która gdzieś tam się buduje wokół sprzętu pomiarowego. Podkreślam, my to wszystko mamy, tylko kwestia tego, jak z tego skorzystamy i w jaki sposób będziemy informować społeczeństwo. Ale ponad wszystko, trzeba powiedzieć, że nawet najlepszy system informacyjny nie zastopuje tego typu zjawisk. Może nam pomóc schronić się, część dobytku uchronić przed zniszczeniami, ale to co najważniejsze to to, że żyjemy w globalnym kryzysie klimatycznym i to jest palące zadanie, które przed nami stoi - powiedziała fizyk.
Trudno powiedzieć, ile razy takie zjawiska mają szansę się u nas pojawić. Ekspertka przyznała jednak, że z każdym kolejnym jego siła może być większa.
- W naszej strefie klimatycznej po takich epizodach z bardzo gorącym, zalegającym powietrzem najczęściej przychodzą masy powietrza znad Oceanu Atlantyckiego, z zachodu czy polarno-morskie i wtedy zetknięcie się takich mas produkuje tak ekstremalne zjawiska - wspomniała.
Fizyk powiedziała też, że doświadczamy dużych różnic w specyfice poszczególnych pór roku. Upalne i gwałtowne lato pojawiło się przecież po łagodnej i chłodnej wiośnie. Opady, choć intensywne, niekoniecznie mogą wpłynąć na suszę hydrologiczną.
- My tego doświadczamy, a nasza infrastruktura ciągle nie jest gotowa na to, żebyśmy gromadzili tę wodę w okresach, w których mamy ją dostępną - powiedziała.
Całość rozmowy z dr Remiszewską-Michalak zobaczysz tutaj:
Autor: kw/dd / Źródło: tvn24