Za góra dwieście lat stopnieją wszystkie mniejsze lodowce i to na nie powinniśmy skierować naszą uwagę - mówią amerykańscy naukowcy. Jak ostrzegają, ich topnienie będzie miało znaczący wpływ na klimat.
- Po raz pierwszy jesteśmy w stanie bardzo precyzyjnie określić, w jakim stopniu topniejące lodowce przyczyniły się do wzrostu poziomu morza - powiedział Alex Gardner, naukowiec współprowadzący badania na amerykańskim Uniwersytecie Clarka w Worcester w stanie Massachusetts.
Najwięcej wody oddają małe lodowce
Największe starty odnotowano w arktycznej Kanadzie, na Alasce, Grenlandii, południowych Andach i Himalajach. Są w głównej mierze odpowiedzialne za podnoszenie się o 7 milimetrów rocznie światowego poziomu wód w oceanach. W niewielkim natomiast stopniu do globalnego wzrostu przyczynił się lądolód Antarktydy. Tam proces topnienia jest stosunkowo powolny.
- Ludzie uważają że nie ma o co się martwić - zwraca uwagę glacjolog Tad Pfeffer, należący do zespołu - Gdyby w tempie małych lodowców topniałby lądolód pokrywający Grenlandię lub Antarktykę, zmiany byłyby z pewnością o wiele lepiej zauważalne i odczuwalne.
- Nie możemy ignorować ich wpływu na klimat - alarmuje naukowiec.
Precyzyjne dane z kosmosu
Badania prowadziło 16 naukowców z 10 krajów świata. Ich opracowania jednoznacznie wskazują, że na całym globie najbardziej ucierpiały lodowce, nie będące częścią dużego lądolodu.
Dane uzyskano z satelit ICESat (Ice, Cloud, and Land Elevation Satellite) oraz GRACE (Gravity Recovery and Climate Experiment). Od kiedy zostały wystrzelone na orbitę w 2003 roku przez 6 lat pracy zebrały potężną ilość informacji.
Sonda GRACE wykrywa zmiany w polu grawitacyjnym Ziemi. Obserwuje także przemieszczanie się lodu na całym globie. Z kolei ICESat skończył pracować w 2009 roku. Mierzył zmiany wysokości powierzchni lodowców. Wysłanie jego następcy, ICESat-2, planowane jest na 2016 rok.
Autor: mb/rs / Źródło: NASA
Źródło zdjęcia głównego: NASA