Co najmniej 15 osób nie żyje, a dziesiątki tysięcy straciły dach nad głową w wyniku powodzi, jaka rozszalała się na Wyspach Salomona. Władze postanowiły wprowadzić stan wyjątkowy, ponieważ zaczyna brakować podstawowych środków do życia.
"To najgorszy atak żywiołu w historii", "tragedia, jakiej jeszcze nikt z nas nie widział" - relacjonują przedstawiciele organizacji charytatywnych, którzy przybyli na Wyspy Salomona, by pomóc mieszkańcom.
Bilans ofiar może wzrosnąć
Według lokalnych władz, powódź dotknęła 50 tys. osób przebywających na wyspie Guadalcanal. Zginęło co najmniej 15 osób, a kilkudziesięciu nadal nie można odnaleźć. W obawie o życie mieszkańców na bieżąco przygotowywane są centra ewakuacyjne. Dotychczas, w szkołach i na lotnisku, utworzono 16 takich ośrodków.
Wolontariusze z tych ośrodków informują, że zaczyna brakować podstawowych środków do życia. - Przede wszystkim niezbędne są leki i odzież, bo ci, którzy tutaj przybywają, nie biorą nic ze sobą - powiedział jeden z członków organizacji Save the Children.
Sytuacja na tyle niebezpieczna, że ogłoszono stan wyjątkowy
Rozległa powódź to efekt intensywnych opadów, które pojawiły się na Wyspach Salomona. Wiele rzek wystąpiło z brzegów, w tym rzeka Mataniko, która przepływa przez stolicę tego państwa. Mataniko zalała drogi, mosty i całą infrastrukturę.
- Monitorowaliśmy rzekę, ale nikt się nie spodziewał, że tak gwałtownie i szybko jej stan się podniesie - przyznał jeden z wolontariuszy.
Awarii uległa również sieć dystrybucji wody i linie energetyczne. Władze ogłosiły stan wyjątkowy. Na pomoc ruszyła Australia. Władze tego kraju postanowiły wysłać dwa samoloty, na pokładzie których znajdują się m.in. odzież, koce, namioty i wyżywienie.
Autor: kt/map / Źródło: Reuters TV, BBC