Wystartują w 33 krajach na 6 kontynentach - wszędzie dokładnie o tej samej porze: 3 maja o 11 czasu uniwersalnego. W Wings For Life to nie zawodnicy dobiegają do mety, ale meta dogania biegaczy.
Gdy usłyszysz, jak będzie się zbliżać, możesz na początku poczuć ulgę. Im dłużej już biegniesz, tym pewnie ulga będzie większa. Bo nie tylko kilometry dadzą ci w kość, ale też prędkość - im dalej planujesz biec, tym szybciej musisz to robić. Dla przykładu: by pokonać 30 km, musisz biec z prędkością przynajmniej 4:52 min/km, czyli dziesięć kilometrów pokonać w 48 min.
Walka o kilometry
Ulgę jednak po chwili zastąpi wola walki, żeby jak najdłużej pozostać na trasie. Wtedy dorzucisz do pieca i wrzucisz wyższy bieg. Zanim dogoni cię meta, dopingować będą jeszcze rowerzyści, którzy podążają przed kończącym wyścig samochodem. - Uciekajcie, uciekajcie! - będą krzyczeć do biegaczy. Poddasz się? Nigdy! Dasz z siebie wszystko, żeby tylko zaliczyć jak najwięcej kilometrów.
Gdy już wyprzedzi cię auto, nie zatrzymasz się od razu. Fakt, że to już koniec, zarejestrujesz dopiero po chwili. A potem uświadomisz sobie, że nie robiłeś tego tylko dla siebie. Biegnąc w Wings For Life pomagasz tym, którzy nie mogą biec - wszystkie opłaty za startowe trafią na badania nad przerwanym rdzeniem kręgowym. W 2014 roku na ten cel udało się zebrać 3 mln euro.
O co chodzi?
Wings For Life ma niecodzienną formułę. Na tych zawodach zakładasz sobie jakiś dystans do pokonania, ale przed sobą nie zobaczysz mety. Linię zastępuje samochód, który rusza za zawodnikami pół godziny po starcie. Przez pierwszą godzinę jedzie z prędkością 15 km/h, by po 14.30 przyspieszyć do 16 km/h, godzinę później - do 17 km/h, po kolejnej godzinie - do 20 km/h, a po 18.30 - do 35 km/h. Auto stanie po 100 km, czyli po 5 godzinach i 50 minutach jazdy. W naszym kraju za kierownicą usiądzie kierowca rajdowy Michał Kościuszko.
Zapisy
Zapisy na Wings For Life trwają do 26 kwietnia, albo do wyczerpania limitu miejsc (3 tys. osób) na stronie wingsforlifeworldrun.com/pl.
Autor: kka