Ulewy wywołały zagrożenie powodziowe w południowo-zachodniej Francji. Lokalnie prowadzone są ewakuacje mieszkańców, woda podtapia drogi i blokuje transport kolejowy. Nadmiar wody nęka tez Wielką Brytanię, gdzie obowiązuje ponad sto alarmów powodziowych.
W ośmiu regionach Francji ogłoszono alarm przeciwpowodziowy. Najbardziej zagrożone są tereny położone nad Atlantykiem. W kilku rejonach ewakuowano tam mieszkańców. Wdzierająca się do domów woda spowodowała liczne straty. Niektórzy stracili cały dobytek. Około sześćdziesięciu dróg krajowych jest nieprzejezdnych, nie kursują też niektóre pociągi.
"Jeszcze metr i będziemy musieli uciekać"
W Tuluzie poziom rzeki Garonny podniósł się do tego stopnia, że istnieje zagrożenie zalania stadionu piłkarskiego. Z tego powodu odwołany został mecz drużyn francuskiej ekstraklasy. - Leje ciągle od trzech dni, dzień i noc. Garonna ciągle się podnosi, jeszcze metr i będziemy musieli uciekać - opisuje sytuacje mieszkaniec miejscowości Saint-Béat. - Niektórzy moi przyjaciele stracili wszystko. Ich domy i sklepy są zniszczone - dodał.
Ulewy i wichury nękają Brytyjczyków
Z wodą od kilku tygodni zmagają się też mieszkańcy Wielkiej Brytanii. Ogłoszono tam już ponad sto alarmów powodziowych i 10 ostrzeżeń przeciwpowodziowych. Ulewne deszcze i wichury przynoszą ogromne zniszczenia przede wszystkim w Anglii.
Najtrudniejsza sytuacja jest teraz na południowym zachodzie kraju. Na kłopoty przygotowuje się hrabstwo Somerset. Meteorolodzy przewidują, że tylko w niedzielę spadnie tam spaść około 20 l deszczu na metr kwadratowy, a grunt już jest mocno nasiąknięty po wcześniejszych opadach. Mieszkańcy zabezpieczają swoje domy przed zalaniem.
Autor: js/ja / Źródło: ENEX