- Walka z globalnym ociepleniem poprzez odbijanie promieni słonecznych od Ziemi w stronę kosmosu, może mieć przerażające konsekwencje począwszy od susz, a skończywszy na wszczęciu konfliktów na skalę globalną - ogłosiło środowisko naukowe, po wnikliwej analizie propozycji walki z postępującym globalnym ociepleniem.
- Jak lunatycy zmierzamy w stronę klęski klimatycznej - uważa Matthew Watson z Uniwersytetu Bristol, współautor analiz który kieruje projektem SPICE (ang. Stratospheric Particle Injection for Climate Engineering), który został porzucony ze względu na kontrowersje związane z projektem rozpylania cząsteczek wody w wyższych partiach atmosfery przy wykorzystaniu balonów.
Zarządzanie kontra usuwanie
Do atmosfery emitowane są coraz to większe ilości dwutlenku węgla, będącego przyczyną zmian klimatycznych. Nie obniżając w żaden radykalny sposób stopnia tej emisji, świat musi nastawić się na "wydarzenia, których tragiczne następstwa będą nieodwracalne i rozległe".
Zespół ekspertów analizował konsekwencje dwóch propozycji - zarządzania radiacją słoneczną (solar radiation management, w skrócie SRM) oraz usuwania cząsteczek dwutlenku węgla z atmosfery (carbon dioxide removal, w skrócie CDR).
Cywilizacyjny obowiązek
Naukowcy skupiający się nad wnikliwym badaniem zależności kształtujących klimat konkludują, że rozwój technologii pozwalającej na efektywną walkę z konsekwencjami globalnego ocieplenia jest konieczny, ale nie może być przyczyną cierpienia miliardów ludzi na całym świecie.
- Proponowane rozwiązania są w równym stopniu świętym Graalem, co puszką Pandory. Skutki mogą być tak tragiczne, jak i fantastyczne - uważa prof. Steve Rayner z Oxfordu. Jego zdaniem bezpieczeństwo międzynarodowe nie będzie zagwarantowane, póki rządy wszystkich państw na Ziemi nie podejmą się nadzoru nad wszelkimi projektami, mającymi na celu blokadę docierających do powierzchni planety promieni słonecznych.
Od suszy po konflikt zbrojny
- Gdyby rząd Indii zgodził się na emisję cząsteczek siarczanów do stratosfery, tylko w celach testowych, a dwa lata później w Pakistanie wystąpiły gigantyczne powodzie powodujące szkody na dużą skalę, nikt nikomu by nie uwierzył, że te siarczany nie miały z tym nic wspólnego, nawet gdyby to była prawda - tłumaczył prof. Rayner.
- Bezpieczniejszym rozwiązaniem jest próba obniżania ilości dwutlenku węgla w atmosferze - podsumowują analitycy. - Niemniej trzeba mieć dużo cierpliwości, ponieważ na wymierne efekty niestety trzeba długo czekać - dodają.
- Powinniśmy być przede wszystkim skupieni na możliwie jak największym ograniczeniu emisji toksyn do atmosfery, z czego jako cywilizacja się nie wywiązujemy - kontynuuje analityk. Podkreśla, że przykre konsekwencje proponowanych rozwiązań geoinżynieryjnych dotkną tak ogromną ilość osób, że powinny być rozważane tylko jako tzw. ostateczna ostateczność.
Czarny scenariusz dla miliardów
Profesor Piers Forster z Uniwersytetu Leeds przeprowadził symulacje komputerowe sześciu scenariuszy, różniących się stopniem i intensywnością podjętej blokady promieni słonecznych.
Ustalił, że wskutek odbijania promieni słonecznych obniżyłaby się temperatura globalna, ale ryzyko wystąpienia powodzi lub suszy wzrosłoby o około 25-65 proc. Z kolei emisja do atmosfery cząsteczek podobnych do wulkanicznego pyłu byłaby tragiczna w skutkach dla około 2,8 mld ludzi. Natomiast rozpylanie słonej wody nad powierzchnią oceanów w celu "wybielenia chmur" odbiłoby się w negatywny sposób na około 3 mld ludzi.
Zmniejszenie grubości wysoko zawieszonych chmur typu cirrus sprawiłoby, że planeta oddawałaby większe ilości ciepła, wskutek czego ucierpiałoby około 2,4 mld ludzi. Negatywnie ocenił także propozycję wzburzania powierzchni oceanicznej. Realizacja założenia, że wzburzona, czyli biała powierzchnia oceanu odbija promienie słoneczne, skrzywdziłaby w pośredni sposób około 2 mld ludzi.
Z kolei konsekwencje pokrycia pustyń jasnym, odbijającym światło materiałem, dotknęłyby ponad 4 mld ludzi. Zaś uprawa zbóż o jasnej, wspomagającej odbijanie promieni fakturze, skrzywdziłaby około 1,4 mld ludzi.
Zbyt wysoka cena
- Koszty, jakie musielibyśmy ponieść, by uzyskać jakiekolwiek korzyści, są zbyt duże - uważa prof. Rayner. - Warto również zauważyć, że odbijanie promieni słonecznych, nie usuwa z atmosfery dwutlenku węgla, będącego głównym winowajcą zmian klimatycznych. To nie rozwiązanie problemu, a maskowanie go - podkreśla.
Oksfordzki profesor zauważa, że koniecznością jest skupienie się nie na obniżeniu temperatury poprzez uniemożliwianie Słońcu ogrzewania Ziemi, a na eliminacji dwutlenku węgla z atmosfery poprzez np. zalesianie nowych terenów.
- Jeśli jednak udałoby się zminimalizować niepożądane konsekwencje, wynikające z blokady promieni słonecznych, zachowując tylko pożądaną część, zyskalibyśmy, jako cywilizacja, potężny oręż do walki z postępującym ociepleniem się klimatu - uważa profesor.
Autor: mb/mk / Źródło: The Guardian
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock