Nękaną ulewami i powodziami Wielką Brytanię czeka kolejna fala intensywnych opadów. W nocy z czwartku na piątek do wybrzeża dotrze atlantycki sztorm, który oprócz deszczu przyniesie także silny wiatr dochodzący nawet do 145 km/h. W najgorszej sytuacji znajdą się zalewane od jakiegoś czasu południowe i zachodnie regiony kraju.
Mieszkańcom południowej i wschodniej Anglii pogoda nie daje wytchnienia. Po ulewach, które przeszły przez te rejony w czwartkowy ranek, synoptycy zapowiedzieli kolejną falę opadów już na noc z czwartku na piątek.
Obfita ulewa około północy ma objąć południowy wschód kraju, a do rana prawie cały obszar Anglii. Według zapowiedzi jeszcze przed Sylwestrem ma spaść 50 l deszczu na metr kwadratowy.
W północnej Anglii i południowej Szkocji natomiast sypnie śniegiem - w Perth kilka centymetrów białego puchu pojawiło się już w czwartek rano.
W Szkocji powieje nawet 145 km/h
Perspektywa nowych opadów to coraz większe problemy dla regionów już od dłuższego czasu zalewanych deszczami. Rośnie zagrożenie nowymi zalaniami i podtopieniami. Żeby im przeciwdziałać, Agencja Środowiska zdecydowała o zamknięciu na kilka godzin londyńskiej zapory przeciwpowodziowej. Ostatnia taka sytuacja miała miejsce w 2010 r.
Obszarem najbardziej dotkniętym przez dotychczasowe opady jest południowo wschodnia Anglia. Synoptycy ostrzegają przed niebezpiecznymi warunkami na tamtejszym wybrzeżu - oprócz obfitych opadów deszczu rozległy niż znad Irlandii przyniesie również silny wiatr.
Na północy i zachodzie kraju ma on osiągać prędkość 80 km/h, a na zachodnim wybrzeżu Szkocji nawet 145 km/h. - To będzie mokry i burzliwy koniec roku - podsumowała synoptyk organizacji MeteoGroup.
Setki podtopień, kłopoty na kolei
Agencja Środowiska ogłosiła 109 alarmów powodziowych i 213 mniej poważnych ostrzeżeń, ale dla niektórych obszarów je odwołała. W minionym tygodniu doszło do podtopień i zalań setek domów - najwięcej w południowo-zachodniej Anglii, na południowym wybrzeżu od Kornwalii po Kent, w Walii i północnej Szkocji.
Policja ostrzega mieszkańców doliny Tamizy, żeby nie podejmowali niepotrzebnego ryzyka, po tym, jak trzeba było ratować 10-latka porwanego przez prąd rzeczny. Chłopiec próbował pływać w rzece Kennet. - To było szalone i głupie; nie tylko sam wpadł w kłopoty, ale naraził też strażaków i inne osoby, które go ratowały, bo one też mogły zostać porwane przez wodę - skomentował zdarzenie miejscowy policjant.
National Rail ostrzegła przed utrudnieniami w kursowaniu pociągów na południowym zachodzie. Poważne zakłócenia w ruchu kolejowym dały się Brytyjczykom we znaki już w dniach przedświątecznych.
W kwietniu walczyli z rekordową suszą
Deszczowe Boże Narodzenie nie jest pogodowym wyjątkiem w mijającym roku, który już został uznany za jeden z najbardziej mokrych w historii. To właśnie tegoroczny kwiecień przyniósł Wielkiej Brytanii ostrą suszę, najgorszą od 1976 r.
Ponad 20 mln osób musiało wtedy przestrzegać ograniczeń zużycia wody (zakaz podlewania trawników itp.). Przewidywano, że taka sytuacja może się utrzymać nawet do Bożego Narodzenia. Kiedy nadeszło lato, okazało się ono najbardziej mokrym w tym stuleciu.
Utrwalą się ekstremalne modele
Jak wyjaśniał w rozmowie z BBC profesor Tim Palmer z uniwersytetu w Oxfordzie, do takich chaotycznych warunków przyczyniły się zmiany w atlantyckim prądzie strumieniowym docierającym do wybrzeży Wielkiej Brytanii znad Ameryki.
- Kiedy prąd strumieniowy przesuwa się na północ, a następnie przemieszcza z powrotem do Wielkiej Brytanii, to niesie ze sobą zimne powietrze, śnieżyce, bardzo ciężką i nieprzyjemną pogodę - mówił.
Według Palmera w związku ze zmianami w prądzie strumieniowym Wielką Brytanię czekają w najbliższej przyszłości bardziej ekstremalne modele pogodowe - z okresami suszy, a następnie powodzi i zimna.
Autor: js/mj / Źródło: dailymail.co.uk