Kobieta z ciężkimi obrażeniami trafiła do szpitala po tym, jak zaatakował ją kangur. Chciała ratować swojego męża, który również został poturbowany przez zwierzę. Poszkodowani opiekują się dzikimi zwierzętami od wielu lat i żywią nadzieję, że napastnik nie zostanie odłowiony i zabity.
W sobotę Linda Smith i jej mąż Jim jak co wieczór karmili stado około 30 kangurów w swojej posiadłości w Millmerran (Queensland). Nagle pojawił się zupełnie inny, nieznany im torbacz. Jak relacjonowała Linda, mierzył ponad 180 centymetrów. Znienacka zaatakował jej męża od tyłu, kopiąc go w plecy.
Chciała bronić męża, została zaatakowana
- Jim leżał na ziemi, a kangur go trzymał. Podeszłam, chcąc pomóc mężowi. Złapałam miotłę i kawałek chleba. Kangur jednak wytrącił mi miotłę z ręki - opowiadała kobieta. - Zepchnęłam go z Jima, a potem udało mi się złapać kawałek drewna do obrony. Zaatakował mnie. Wtedy z pomocą przyszedł mój syn i uderzył go w głowę szuflą - relacjonowała.
Uderzenie spowodowało, że kangur odpuścił i uciekł do buszu. Rodzina wezwała pomoc. Linda z odmą płucną, połamanymi żebrami i licznymi obrażeniami wewnętrznymi trafiła do szpitala. Jim odniósł poważne rany szarpane. Lekko ranny został również ich syn.
"Kocham zwierzęta"
Pomimo poniesionych obrażeń Linda wyraziła nadzieję, że kangurowi nie stanie się krzywda. - Zawsze jestem ostrożna, zwłaszcza przy samcach. Teraz trwa sezon rozrodczy, więc mogą być bardziej agresywni. Nie chcę, żeby kangur został odłowiony i zabity, kocham zwierzęta - pokreśliła kobieta.
Dodała, że pierwszy raz doświadczyła takiego zachowania ze strony torbacza. - Rozumiem, co się stało, jednak nie widziałam nigdy takiej agresji. On tu przyszedł na walkę, z której nie chciał się wycofać - stwierdziła.
Małżeństwo opiekuje się dziką przyrodą od 15 lat, od kiedy Linda znalazła młodego kangura, który stracił matkę.
Autor: ao / Źródło: news.com.au, theguardian.com
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock