"Zostańcie w domu, jeśli słyszycie grzmoty i nie wychodźcie do czasu, aż burza przejdzie" - informowali w niedzielę amerykańscy meteorolodzy. Niestety mimo ostrzeżeń na jednej z kalifornijskich plaż doszło do tragedii. W jej efekcie kilkanaście osób zostało rannych, a jeden mężczyzna stracił życie. - Upadłem, Spojrzałem w górę i wszyscy, którzy byli blisko mnie, też się przewracali - relacjonowała jedna z ofiar.
W niedzielę po godz. 14 meteorolodzy z National Weather Service (NWS) informowali, że nad Marina del Rey (hrabstwo Los Angeles) i nad portem lotniczym w Los Angeles pojawiły się silnie rozbudowane chmury burzowe.
Eksperci ostrzegli za pośrednictwem Twittera mieszkańców Kalifornii i radzili, by zachowali ostrożność. "Zostańcie w domu, jeśli słyszycie grzmoty i nie wychodźcie do czasu, aż burza przejdzie" - napisali.
Ostrzeżenia nie podziałały. Piorun niebezpieczny dla kilkunastu osób
Mimo ostrzeżeń i tak doszło do tragedii. Kilkanaście minut po informacji podanej przez NWS, piorun uderzył w wodę niedaleko plaży Venice Beach. W wodzie przybywało co najmniej kilkanaście osób. Obecni na miejscu ratownicy i plażowicze natychmiast ruszyli na pomoc poszkodowanym. Po chwili na miejscu pojawili się strażacy.
Pierwsze doniesienia mówiły o trzech osobach porażonych piorunem, później liczba ofiar wzrosła do siedmiu, a następnie do dziewięciu. Gdy na miejsce dotarł ambulans, konsultacji medycznej wymagało 13 osób. W międzyczasie cały czas trwała reanimacja młodego mężczyzny, który nie odzyskiwał przytomności.
Mimo reanimacji mężczyzna nie przeżył
W końcu służby ratunkowe postanowiły, że do szpitala musi zostać przetransportowanych osiem ofiar uderzenia pioruna, życiu pozostałych pięciu osób nie zagrażało niebezpieczeństwo.
Niestety, kilka godzin później, lekarze stwierdzili śmierć jednej z ofiar. Był to około 20-letni mężczyzna, którego wcześniej długo reanimowano. John Kades z Biura Koronera w LA w rozmowie z CNN poinformował, że "jak na razie jest zbyt wcześnie, aby stwierdzić, czy przyczyną śmierci młodego człowieka było uderzenie pioruna, czy utonięcie".
"Błysk i huk"
Osoby, które przeżyły uderzenie relacjonowały, że to było tragiczne i zarazem niezwykłe przeżycie, które pozostanie w ich pamięci do końca życia.
- Nagle pojawił się jasny błysk i rozległ się głośny huk. Poczułem, jakby ktoś uderzył mnie w tylną część głowy - relacjonowała jedna z ofiar.
- To coś przeszło przez prawą stronę mojego ciała. Moje łydki zachowały się tak, jakby coś je zblokowało. Upadłem. Spojrzałem w górę i wszyscy, którzy byli blisko mnie też się przewracali - dodał inny mężczyzna, który również został porażony piorunem.
Autor: kt/map / Źródło: edition.cnn.com, news.com.au