Nie wszyscy na nią zapadają, ale dla niektórych może być bardzo groźna. Kokcydioidomikoza to choroba wywoływana przez specyficzny rodzaj grzybów, obecny w wysuszonej glebie. Kalifornijscy eksperci są zdania, że wraz z postępującymi zmianami klimatu rozszerzy się obszar występowania kokcydioidomikozy.
Kokcydioidomikoza - choroba wywoływana przez grzyby Coccidioides immitis lub C. posadasii, znajdujące się w glebach południowo-zachodnich Stanów Zjednoczonych - u większości chorych przybiera postać krótkotrwałej infekcji dróg oddechowych. Pojawia się gorączka, kaszel oraz ból głowy i mięśni, które często ustępują samoistnie. Zdarza się, że miejscami na ciele występuje wysypka. Jednak u części pacjentów rozwija się przewlekła postać, objawiająca się guzkowatymi zmianami w płucach. U niektórych chorych kokcydioidomikoza może przybrać postać rozsianą - wtedy infekuje kości, stawy, układ nerwowy i skórę. Może wywołać również zapalenie opon mózgowych.
Jedną z osób, która cierpi na kokcydioidomikozę, jest Rob Purdie, mieszkaniec Bakersfield w Kalifornii. Jak opisuje "The Guardian", mężczyzna został zdiagnozowany 10 lat temu, po niezliczonych wizytach u specjalistów. Jednym z pierwszych objawów był uporczywy ból głowy, jednak dopiero, gdy Purdie zapadł na zapalenie opon mózgowych, lekarze postanowili poszukać głębiej i odkryli, że za jego ciężki stan winę ponosi endemiczny grzyb z gatunku Coccidioides.
- Ta choroba zabrała mi wszystko, nie tylko zdrowie. Miała ogromny wpływ na moją rodzinę, odebrała nam bezpieczeństwo finansowe - opowiadał.
Purdiemu w końcu udało mu się znaleźć odpowiednie leczenie, jednak jest to bardzo trudna terapia, często prowadząca do wymiotów, a także omdleń. Purdie miewa problemy z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi i prowadzeniem rozmów. Pomimo to stara się edukować w zakresie choroby i ostrzegać przed nią. Pracuje dla Instytutu Kokcydioidomikozy jako koordynator ds. rozwoju pacjentów i programów.
- Mam naprawdę ciężką formę choroby. Może być ona bardzo przerażająca i wyniszczająca. Ale nie chcę, żeby ludzie się jej bali. Chcę, żeby byli świadomi niebezpieczeństwa - podsumował Purdie.
Im cieplej, tym gorzej
Kokcydioidomikoza jest popularnie nazywana "valley fever", a więc "gorączką dolinową". To miano zawdzięcza Dolinie Kalifornijskiej, z której pochodzi najwięcej przypadków. Jak podaje "The Guardian", w ciągu ostatniej dekady znaczący wzrost zachorowań zaobserwowano w hrabstwie Kern, położonym na północ od Los Angeles, na krańcu Dolny Kalifornijskiej. Jeszcze w 2014 roku stwierdzono tam tysiąc przypadków. W ubiegłym roku było to już około trzech tysięcy. Eksperci twierdzą, że w niedalekiej przyszłości liczba przypadków może znacząco wzrosnąć na całym zachodzie USA. Przyczyną ma być kryzys klimatyczny, który sprawia, że okolica staje się coraz bardziej sucha.
- Grzyby, które wywołują chorobę, potrzebują gorących i suchych warunków, aby przetrwać, a takowe zapewnia południowy zachód USA - mówiła Morgan Gorris, badaczka z Los Alamos National Laboratory, która sprawdzała związek między kryzysem klimatycznym a kokcydioidomikozą. - Duża część regionu już jest bardzo sucha. Kiedy patrzymy na prognozy dotyczące zmian klimatu, widzimy, że wciąż będzie bardzo sucho, a to będzie wspierać rozszerzanie się choroby - dodała.
Nie wszyscy chorują
Ludzie mogą zapadać na chorobę poprzez kopanie w ziemi lub po prostu oddychanie. Podczas ubiegłorocznego lata siedmiu strażaków, którzy gasili pożary wokół gór Tehachapi, znajdujących się na południowy wschód od Bakersfield, zaczęło cierpieć z powodu dolegliwości układu oddechowego. Zgodnie z danymi amerykańskiego Centrum Kontroli i Prewencji Chorób, u trzech z nich zdiagnozowano kokcydioidomikozę.
Jak powiedział Royce Johnson z Valley Fever Institute w Bakersfield, na chorobę zapada około 40 procent osób, które mają kontakt z grzybami. U jednego procenta chorych kokcydioidomikoza ma poważny przebieg. Dodał, że choroba rzadko kiedy jest właściwie diagnozowana.
Do 2019 roku w USA - głównie w stanach takich jak Arizona czy Kalifornia - zgłoszono około 20 tysięcy przypadków kokcydioidomikozy. W latach 1999-2019 odnotowywano około 200 zgonów z powodu tej choroby.
Wciąż może się rozszerzać
W badaniach prowadzonych przez Gorris okazało się, że kryzys klimatyczny może powiększyć obszary, na których występują te grzyby. W scenariuszu, w którym ocieplenie klimatu nadal postępuje z powodu wysokiej emisji gazów cieplarnianych, obszar endemiczny dla choroby rozszerzył się dalej na północ. Jak wspomniała Gorris, jeśli nic się nie zmieni, do 2100 roku osiągnie on granicę amerykańsko-kanadyjską. W ramach optymistycznego scenariusza - z mniejszym ociepleniem - choroba nie rozprzestrzeni się aż takim stopniu.
Źródło: theguardian.com
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock