W sobotę rozpoczęła się europejsko-japońska misja BepiColombo, w której dwie sondy zostały wysłane na orbitę Merkurego. Podróż będzie trwała siedem lat i ma dostarczyć naukowcom wielu wartościowych danych.
W sobotę wystartowała rakieta Ariane 5 niosąca na pokładzie dwie sondy wysyłane w kierunku najmniejszej i krążącej najbliżej wokół Słońca planety. Merkury to także glob najsłabiej poznany. Do tej pory badały go tylko dwie amerykańskie sondy - Mariner 10 i Messenger.
Zobacz start rakiety:
Przygotowana przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA) oraz Japońską Narodową Agencję Kosmiczną (JAXA) misja pozwoli na badania składu Merkurego, jego geofizyki, atmosfery, magnetosfery, a także historii. Pomoże przy tym w lepszym zrozumieniu ewolucji Układu Słonecznego oraz innych układów planetarnych, w szczególności planet krążących blisko macierzystych gwiazd.
Napęd jonowy
Na misję nazwaną od nazwiska włoskiego matematyka Giuseppe (Bepi) Colombo składają się dwa orbitery. Pierwszy z nich to zbudowany przez ESA Mercury Planetary Orbiter, nazwany "Bepi", a drugi to japoński Mercury Magnetospheric Orbiter ("Mio").
W rakiecie towarzyszy im skonstruowany w ESA Mercury Transfer Module, który z pomocą zasilanego słonecznie napędu jonowego i z wykorzystaniem grawitacyjnych asyst innych planet poniesie sondy z ziemskiej orbity do celu.
Zobacz wizualizację lotu po starcie:
Ambitne plany
Podróż będzie trwała aż siedem lat. W jej czasie dojdzie do dwóch przelotów w pobliżu Ziemi, dwóch obok Wenus i aż sześciu w pobliżu Merkurego.
Jednym z głównych wyzwań do pokonania jest potężna grawitacja Słońca, która czyni umieszczenie sondy na orbicie Merkurego wyjątkowo trudnym. Potrzeba do tego więcej energii niż do wysłania orbitera na dalekiego Plutona.
Po opuszczeniu grawitacji Ziemi sondy będą więc musiały nieustannie hamować. Zbliżenie do Słońca narazi je także na ekstremalne warunki - wysoką temperaturę i silne promieniowanie.
Wysyłane urządzenia będą więc chronione między innymi przez zaawansowane osłony i wielowarstwową izolację. Dodatkowo, po wejściu na docelową orbitę, próbnik Mio będzie się obracał, aby równomiernie swoją powierzchnią przyjmować i oddawać energię cieplną.
Choć naukowcy będą musieli czekać aż siedem lat na dotarcie sond do celu, to badania będą prowadzone już w trakcie lotu - urządzenia przyjrzą się między innymi Wenus.
Polski wkład
W powstaniu misji mieli udział także Polscy specjaliści. Zespół z Laboratorium Satelitarnych Aplikacji Układów uczestniczył w budowie umieszczonego w sondzie "Bepi" instrumentu MERTIS (Mercury Radiometer and Thermal Imaging Spectrometer), który pozwoli na stworzenie mapy mineralogicznej powierzchni planety.
Autor: //aw / Źródło: PAP