Widzieliście kiedyś czerwony piorun? My też nie. Ale wiemy, że istnieje i teraz możemy go zobaczyć. Z bardzo interesującej perspektywy, bo najnowszej fotografii tego fenomenu dostarczają astronauci stacjonujący na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS).
Czerwone chochliki (lub widma - ang. red sprites) - tak nazywano wyładowania atmosferyczne do jonosfery zanim narzędzia badawcze umożliwiły ich dobre poznanie. Ich najbardziej charakterystyczną cechą - poza czerwoną barwą - jest kierunek uderzenia: nie w ziemię, a w górę od chmury.
Pierwszy raz wzmianki o takim wyładowaniu pojawiły się w roku 1886 r., a pierwsze zdjęcia wykonano w 1989 r.
Chochlik z ISS
To, które widzimy powyżej jest dziełem astronautów stacjonujących na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Wykonano je 30 kwietnia tego roku podczas przelotu stacji nad centralną Birmą, między godziną 15:41 a 15:47 czasu polskiego.
Czerwony piorun udało się uchwycić dzięki nagraniu wideo. Pojawia się na nim przez ułamek sekundy, powyżej jasnego pioruna. Kadr z filmu to właśnie zdjęcie czerwonego chochlika.
Jak powstają czerwone pioruny
Czerwone pioruny są trudne do obserwacji, ponieważ trwają kilka milisekund i pojawiają się nad burzą. Oznacza to, że "produkujące" je cumulonimbusy, jednocześnie uniemożliwiają ich dostrzeżenie spod chmury.
Źródłem czerwonych chochlików są bardzo silne typowe pioruny. Wyładowanie w kierunku jonosfery może mieć wysokość do 50 km. Często jest podwójne, a wokół niego na skutek rozgrzania plazmy powstaje poświata.
Autor: mm/ŁUD / Źródło: earthobservatory.nasa.gov