Chłodniejsza aura zostanie z nami bardzo krótko. Już we wtorek temperatura znowu zacznie rosnąć, aby w czwartek osiągnąć nawet 36-37 stopni Celsjusza. Powrót upałów oznacza też burze, które mogą być bardzo gwałtowne.
Poniedziałek przywitał nas bardziej rześkim powietrzem. - Zmieniła się masa powietrza, ta zwrotnikowa została wypchnięta, a napłynęło do nas chłodniejsze powietrze z północy i północnego zachodu - mówiła we "Wstajesz i wiesz" synoptyk TVN Meteo Arleta Unton-Pyziołek.
Do rekordu jeszcze trochę
W ostatnich dniach mieliśmy do czynienia z dużymi upałami. 1 sierpnia w Słubicach odnotowano nawet 36 stopni Celsjusza. Do rekordu Polski jednak jeszcze trochę brakuje. Najwyższą wartość zarejestrowano 29 lipca 1921 roku w Prószkowie (Opolskie). Wynosiła 40,2 stopnia Celsjusza.
Po upalnych dniach przyszło ochłodzenie. Zostanie jednak z nami tylko przez chwilę.
- W kolejnych dniach pogoda nie będzie się z nami patyczkować. Czeka nas najpierw potężna fala gorąca, a następnie w drugiej połowie tygodnia burze i ulewy - zapowiedziała Unton-Pyziołek. Od wtorku temperatura zacznie rosnąć. Najgoręcej będzie na zachodzie: we wtorek temperatura dojdzie do 32 st. C, w środę 35 st. C, a w czwartek nawet do 36-37 st. C. To może być rekord ciepła tych wakacji.
Bruzda niskiego ciśnienia
Dlaczego będzie znowu tak gorąco? - Dostaniemy się w bruzdę niskiego ciśnienia - dolinę niżową - tłumaczyła synoptyk. Bruzda rozciąga się od Maroka przez Portugalię, Hiszpanię, Francję i Wyspy Brytyjskie. Te regiony w ostatnim czasie zmagają się z rekordowymi upałami. - Ta bruzda niskiego ciśnienia to jest taka dolina, którą niczym korytem rzeki będzie płynąć gorące powietrze - dodała.
- Ten pas gorącego powietrza przesunie się na wschód, my znajdziemy się w nim w środę i w czwartek - poinformowała Unton-Pyziołek. Ma być on bardzo silny.
Pogodowe potyczki
Po fali gorąca nad Polskę przyjdzie front chłodny. Oddzieli dwie strefy atmosferyczne, jak powiedziała synoptyk, "niczym mur, na którym odbywają się potyczki miedzy dwiema masami powietrza."
Miejscami burze mogą być więc bardzo gwałtowne. Zdaniem Unton-Pyziołek burze, które do nas nadejdą, mogą stwarzać duże zagrożenie. Dotrą one do nas w drugiej połowie tygodnia.
- Będą miejsca, gdzie te potyczki będą intensywne. Spodziewamy się, że na froncie chłodnym i tej wąskiej strefie silnie wypiętrzonych chmur burzowych, utworzą się niewielkie wiry powietrza, nazywane fachowo falami - powiedziała synoptyk. Taka aura czeka nas w czwartek i piątek. - Jeżeli takie zafalowanie tworzy się na potężnym froncie, to spodziewamy się, że opady będą bardzo gwałtowne - przestrzegała synoptyk. W piątek w burzach może spaść 10-40 litrów deszczu na metr kwadratowy, lokalnie nawet do 60 l/mkw.
Burze pójdą ławą
Będą miejsca, gdzie zjawiska burzowe będą bardzo groźne. - Będzie szła taka ława burz. Możemy się spodziewać, że lokalnie burze będą gwałtowne, szczególnie w obszarach górskich i podgórskich oraz w regionie aglomeracji, takich jak Łódź i Warszawa - dodała na koniec Unton-Pyziołek.
Oprócz ulewnych opadów deszczu niebezpieczne będą także silne porywy wiatru, dochodzące do 90-100 kilometrów na godzinę oraz opady gradu.
Zobacz całą rozmowę z Arletą Unton-Pyziołek:
Autor: dd/aw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock, ClimateReanalyzer/University of Maine