Dokładnie 25 lat temu Brytyjczycy obudzili się w innym świecie: kompletnie zdewastowanym przez huragan. W nocy z 15 na 16 października 1987 r. ich kraj nawiedziła najpotężniejsza burza od prawie 300 lat. Spowodowała straty warte miliard funtów i zmusiła do zwiększenia nakładów budżetowych na prognozowanie pogody.
Silny jak huragan niż nad Wyspy Brytyjskie przyszedł z południowego wschodu. Maksymalne porywy wiatru dochodziły do 185 km/h. W samym Londynie w chwili przechodzenia burzy, czyli między 3 a 4 rano prędkość wiatru wynosiła 151 km/h.
Marszowi burzy na północ towarzyszyło też niecodzienne zjawisko. W bardzo krótkim czasie wzrosła temperatura. Lokalnie nawet o 10 st. C.
Meteorolodzy nie wiedzieli o huraganie
Nadchodzącej katastrofy nie wyśledzili meteorolodzy. Synoptyk BBC Michael Fish 15 października w porze lunchu mówił, że zadzwoniła do niego kobieta, która słyszała o nadejściu huraganu. Odpowiedział jej i widzom, żeby się nie martwiła, nic złego miało się nie zdarzyć.
I trudno mu się dziwić. Na kilka dni przed nadejściem żywiołu modele sugerowały jedynie dosyć trudne warunki pogodowe w rejonie Kanału La Manche i przybrzeżnej części południowej Anglii. Jeszcze samego 15 października nad ranem prognozy wskazywały na lekki wiatr w przeważającej części Wielkiej Brytanii i ostrzeżenie przed sztormem w rejonie Kanału La Manche.
Po południu synoptycy zauważyli jednak pogorszenie sytuacji pogodowej i zapowiadali 10 st. B w okolicy cieśniny oraz bardzo silny deszcz nad lądem. W nocy z 15 na 16 października nie mieli już wątpliwości, że nadciągnęła prawdziwa nawałnica. Zaalarmowali straż pożarną i policję oraz agencje informacyjne o potężnym niżu atakującym kraj od południowego wschodu. Wtedy jednak było już za późno...
Zniszczenia
W wyniku przejścia żywiołu w Wielkiej Brytanii zginęło 18 osób, we Francji cztery. Wiatr wyrwał z korzeniami 15 mln drzew. Tysiące domów w wyniku zniszczeń linii energetycznych nie miało prądu przez kilka dni. Drogi i połączenia kolejowe zostały zablokowane przez leżące na trasach konary i pozrywane trakcje. Niedaleko Dover zatonął statek. Łączne straty oszacowano na miliard funtów.
Według meteorologów była to największa burza na terytorium Wielkiej Brytanii od 1703 r., czyli od 284 lat.
Zaraz po przejściu huraganu pod naciskiem opinii publicznej wszczęto wewnętrzne śledztwo w narodowym serwisie meteorologicznym Met Office, które nie zarejestrowało nadejścia żywiołu. Z kolei rząd brytyjski zdecydował ufundować system wczesnego ostrzegania przed trudną pogodą.
Wspomnienia
Dzisiaj możemy zapoznać się ze wspomnieniami Brytyjczyków, którzy przeżyli największą burzę ubiegłego stulecia. Publikują je w komentarzach na facebookowym profilu Met Office.
"Byłam mała i przespałam całą noc, ale tata mojej przyjaciółki pracował jako strażak. Tamtej nocy wyjechał na akcję ratowniczą razem z kolegą i już nie wrócili" - pisze Andrew Ward.
"Pamiętam, że tamtego poranka po wstaniu z łóżka najpierw zobaczyłem mnóstwo soli na oknach, a potem tylko zniszczony przez wiatr krajobraz" - wspomina Stuart Nixon.
"W naszym ogrodzie zostały wyrwane drzewa, a komin leżał na trawniku. Moja mama opowiadała mi, że widziała starszą panią unoszoną przez wiatr. Z kolei tata, który służył w marynarce wojennej, wyskoczył w nocy z łóżka, bo myślał, że nasz kraj jest atakowany" - opowiada Richildis Tonks.
Wiejący w niżu wiatr o prędkości 185 km/h odpowiada huraganowi trzeciej kategorii w skali Saffira-Simpsona. Taką siłę miała m.in. Irene w 2011 roku.
Autor: mm/ŁUD / Źródło: metoffice.gov.uk