Załamanie pogody, jakie w ostatnich dniach miało miejsce w Rumunii, zebrało śmiertelne żniwo. Pośród parasolek.
Podmuchy wiatru, jakie towarzyszyły intensynym opadom deszczu, bez problemu wyginały stalowe i aluminiowe druty, składające się na "kręgosłup" parasola. Odkształcone parasole nie nadawały się do ponownego użycia, dlatego też lądowały na ulicach i w śmietnikach.
- Tu, obok nas, jest cmentarzysko parasoli - mówiła lokalnym mediom mieszkanka stołecznego Bukaresztu. - Popatrzcie, ile tu leży parasolek. Wszystkie są popsute - wskazywała na chodnik.
Nawet Mary Poppins nie dałaby rady
- Mary Poppins (bohaterka powieści Pameli L. Travers, słynąca ze swojego atrybutu - parasolki z papuzią rączką - przyp. red.) pewnie nie poddałaby się, nawet gdyby złamało się jej 4-5 parasolek. Ale ja mam już dość. Zdecydowałam, że najlepszym okryciem dla mnie jest kaptur - opowiadała reporterka rumuńskiej Pro TV, która postanowiła sprawdzić, czy jej parasol wytrzyma starcie z wiatrem.
Ceny podskoczyły, jakość nadal wątpliwa
Fakt, że warunki pogodowe pozbawiały Rumunów parasoli paradoksalnie sprawił, że w Bukareszcie rozkwitł parasolkowy biznes. Tym, którzy utracili ochronę przed deszczem, uliczni sprzedawcy proponowali nowe parasole w nowej, wyższej cenie. Zazwyczaj za zwykły, wyprodukowany w Chinach parasol w Rumunii płaci się 5 lei (około 5 zł). Teraz trzeba było zapłacić jednak 10 lei (około 10 zł).
Autor: map/mj / Źródło: ENEX