Od ponad roku zmagamy się pandemią COVID-19. Jak zauważył kierownik Przychodni Zdrowia Psychicznego w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA Jacek Koprowicz, nieustannie towarzyszą nam lęk o zdrowie swoje i bliskich, nadmiar informacji, stres czy osamotnienie. Wszystkie te czynniki mogą oddziaływać na nasze samopoczucie psychiczne.
- Pandemiczna rzeczywistość doprowadza do wydzielania się większej ilości hormonu stresu, co sprawia, że część z nas zaczyna podupadać psychicznie - powiedział kierownik Przychodni Zdrowia Psychicznego w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA Jacek Koprowicz, konsultant w szpitalu na Stadionie Narodowym.
Za dużo hormonu stresu
Jacek Koprowicz zwrócił uwagę, że choroby psychiczne często mają często podłoże genetyczne albo są związane z niedoskonałością ośrodkowego układu nerwowego. Może się to nigdy nie ujawnić, kiedy - jak mówił psychiatra - poziom stresu nie przekracza pewnych wartości.
- Nadmiar bodźców, tak zwanych stresorów, może doprowadzić do aktywacji choroby - podkreślił Koprowicz. - Niestety, warunki, w jakich żyjemy podczas pandemii, to jest wyskoki poziom lęku, stresu, niepokoju, obaw. Wszystko to powoduje, że zwiększa się ilość wydzielanego hormonu stresu - kortyzolu. Pandemiczna rzeczywistość sprawia, że część z nas zaczyna podupadać psychicznie. Może nie od razu są to choroby, ale przynajmniej zaburzenia - wyjaśnił Koprowicz.
Lekarz podkreślił, że coraz częściej zdarzają mu się interwencje u pacjentów, którzy przeszli COVID-19 i szukają pomocy u specjalisty. Te osoby - jak zauważył psychiatra - są sfrustrowane fizycznym osłabieniem po przebytej chorobie.
- W konsekwencji to powoduje poczucie gorszego funkcjonowania, gorszego spełniania tak zwanej roli społecznej. Poczucie mniejszej wydolności fizycznej rodzi lęk, co będzie dalej - wyjaśnił, dając, że wówczas nasilają się zaburzenia nastroju.
"Społeczne koszty pandemii"
Koprowicz przyznał jednak, że nie ma sposobu, aby precyzyjnie określić, kiedy - w sytuacji kryzysowej - powinniśmy się zgłosić do psychiatry.
- Jest to bardzo indywidualna sprawa. Także w pandemii. Są osoby, które nawet kiedy mają błahe dolegliwości, biegną do lekarza. Są także ludzie przychodzący późno, w zaawansowanej postaci depresji - wymieniał.
Szef Poradni Zdrowia Psychicznego w stołecznym szpitalu MSWiA zaobserwował ostatnio, jak to określił, społeczne koszty pandemii.
- Towarzyszą nam teraz trudne emocje. Jest to związane z niepewnością, co się stanie. Emocje te wiążą się ze strachem, z lękiem o nasze i naszych bliskich życie i zdrowie. Są też obawy o to, czy w czasie epidemii poradzimy sobie ekonomicznie - mówił.
Izolacja od bliskich
Kolejnym czynnikiem społecznych kosztów pandemii jest, zdaniem psychiatry, duże poczucie samotności.
- Odcięcie od kontaktów powoduje ogromy dyskomfort. Widzę to u siebie, bo przecież od niedawna pracuję w Warszawie i mam tu dawno niewidzianych znajomych, ale teraz też nie możemy się spotkać - przyznał. - Kiedyś po prostu nie mieliśmy czasu na spotkania, teraz przekładamy je z powodu epidemii - zwrócił uwagę.
Jak zauważył, mimo doskwierającej samotności, często sami zaczynamy ograniczać się w kontaktach i zamykać we własnych światach, bojąc się, czy będziemy bezpieczni podczas spotkania ze znajomym.
Wiele wskazuje na to, że nasze problemy psychiczne pojawiające się podczas epidemii, nie skończą się po jej ustaniu.
- Tak silny i długotrwały stres, który pojawił się przecież nagle, będzie miał istotne znaczenie w przyszłości - podkreślił. - Nie mamy dużych doświadczeń w niwelowaniu problemów psychicznych podczas zarazy, bo takie pandemie jak obecna zdarzają się mniej więcej raz na sto lat. Podczas ostatniej [grypy hiszpanki - przyp. red.] nikt nie prowadził badań psychiatrycznych związanych z konsekwencjami epidemii. Nie wiadomo, jak na społeczeństwa sprzed stu lat wpływały spowodowane zarazą lęki o przyszłość - powiedział.
Jak sobie radzić
Ważnym czynnikiem walki z psychicznymi i społecznymi, negatywnymi skutkami pandemii, są chociażby leki przeciwlękowe.
- Bada się teraz, na przykład, czy któreś konkretne leki, w sytuacji ciągłego zagrożenia, sprawdzają się lepiej. To wszystko jest przed nami, uczymy się tego - poinformował psychiatra.
Koprowicz przyznał, że bardzo dobrym pomysłem jest wprowadzenie, wzorem Francuzów, tak zwanych pakietów leczenia dla dzieci i młodzieży z depresją. Psychiatra ma jednak wątpliwości, czy teraz, w naszym kraju, będzie to możliwe.
- Pomysł znad Sekwany jest wspaniały, tylko że to można ogłaszać w kraju, który ma sprawny system opieki psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży. Polska, niestety, od dziesiątek lat, tego problemu nie rozwiązała. - Teraz mówi się o jakiejś reformie opieki psychiatrycznej dla najmłodszych, ale reforma to przede wszystkim ludzie. Specjaliści, których nie ma. A potrzebujemy teraz setek psychiatrów - podsumował Jacek Koprowicz.
Autor: kw / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock