Losy zimy w Polsce ważą się na wodach Arktyki już latem. A wszystko przez ilość wody, która dostaje się do atmosfery - tłumaczą geofizycy. Stąd duże zachmurzenie, mało dni słonecznych i mróz. Skutek? Pogodowa przeplatanka, a nawet całkowity zanik wiosny jako odrębnej pory roku.
- Procesy klimatyczne są tak złożone, że nie mamy w nich dobrych modeli - wyjaśnił profesor Łukasz Turski, fizyk i przewodniczący Rady Programowej Centrum Nauki Kopernik. Dodał, że modele, na których opieramy różne pogodowe przepowiednie, m.in. globalne ocieplenie, są bardzo prymitywne. - W innych dzialach nauki nikt by ich nie traktował poważnie - powiedział w rozmowie z Łukaszem Wieczorkiem w programie "Polska i Świat".
Prof. Turski przypomniał, że w czasie pogrzebu marszałka Piłsudskiego w 1935 roku padał śnieg. A była to połowa maja.
Wszystko przez lodowce
Jak wyjaśnia prof. nadzw. dr hab. Piotr Głowacki z Instytutu Geofizyki PAN, pogoda jest następstwem lata, jakie było na Arktyce. Latem lodowców na Arktyce było zdecydowanie mniej niż zwykle, dlatego woda mogła swobodnie parować. Do atmosfery dostała się ogromna jej ilość.
- Ta woda nie skondensuje się w krótkim okresie czasu i póki ta ilość wilgoci będzie utrzymywać się w atmosferze, to będziemy mieli duże zachmurzenie i brzydką pogodę - tłumaczy.
To jeszcze nie koniec
Prof. Głowacki powiedział, że każdy spływ powietrza znad Arktyki będzie przynosił chłód, dopóki pokrywa lodowa na dalekiej północy nie zacznie ustępować. Będzie to owocować pogodową przeplatanką z dużą ilością dni chłodnych. - Będzimy mogli mówić o trzech porach roku: zima, lato i jesień - wyjaśnił prof. Głowacki.
Dodał, że wydłużeniu ulegnie jesień.
Autor: pk/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24