Burzowo kończy się czerwiec. Jutro zaczyna się lipiec, a prognozy na pierwsze dni nie są najlepsze. Będzie chłodno, deszczowo, wietrznie.
Jeszcze kilka dni temu, według modeli numerycznych, cyrkulacja po 10 lipca nad Europą Środkową miała skręcić z zachodniej na południową, miało napłynąć z południa zwrotnikowe gorące powietrze, a temperatura przekroczyć 30 st. Słowem upały.
Ale dzisiejsze dane modelu globalnego nie dają już tyle nadziei. Nadal nad Polską widać po 10 lipca jakąś zatokę chłodu, temperaturę w ciągu dnia bez rewelacji, od 15 do 25 st., przelotne opady deszczu.
Natomiast prognozy amerykańskiego Instytutu zajmującego się monitoringiem atmosfery i oceanów są dla Polski na lipiec bardzo gorące. Bowiem według NOAA miałyby zapanować upały, temperatura średnia miesięczna lipca przekroczyć normy.
I opracuj tu człowieku prognozę! I zadowól wczasowiczów! Takie różnice w modelach niestety zdarzają się. Tylko czemu teraz? Kiedy oczy wszystkich wpatrzone są w prognozy, głodne dobrych wieści?
Pozostaje tylko mieć nadzieje, że model sezonowy się sprawdzi, będzie ciepło, sucho, wakacyjnie. A zatoka chłodu prognozowana na pierwszą połowę lipca wycofa się znad Polski gdzieś nad Skandynawię.
Nie żebym Skandynawom źle życzyła...
Autor: Arleta Unton-Pyziołek / Źródło: TVN Meteo