Rafał Bauer wyruszył z punktu wysuniętego najwyżej na północ - Rifstangi, do tego położonego najniżej na południu - Kotlutangi, łącznie 560 km. Na trasie towarzyszyła mu najgorsza od 36 lat pogoda. W drodze doznał poważnej kontuzji. Mimo przeciwności został pierwszym Polakiem, który pokonał ten trudny szlak solo. O wyprawie opowiada w TVN 24.
Rafał Bauer to chodziarz długodystansowy. Bierze udział w ultra maratonach na dystansie 100km w 24 godziny i samotnie przemierzam dzikie tereny w północnej Europie.
- Lubię zimne miejsca, stąd Szkocja, Skandynawia i Islandia. Po prostu mnie tam ciągnie - opowiada w TVN 24.
Samotny wędrowiec
Jako pierwszy Polak przeszedł samotnie całą Szkocję na Cape Wrath Trail na dystansie Fort William – Cape Wrath, rezerwat krajobrazowy Yorkshire Dales, Cambrian Mountains, Brecon Beacons, Walię, Lake District i Abisko National Park.
W lipcu tego roku dokonał pierwszego polskiego trawersu Islandii solo z punktu wysuniętego najwyżej na północ (Rifstangi) do tego położonego najniżej na południu (Kotlutangi).
Sportowe wyzwanie
Do wyprawy przez Islandię przygotowywał się dwa lata. Do pokonania miał 560 km w 14 dni. - To było moje pierwsze sportowe wyzwanie - opowiada. Chciał pobić rekord przejścia Islandii samotnie bez żadnego wsparcia z zewnątrz. Każda pomoc osób trzecich (od przytrzymania plecaka do korzystania z gościnności mieszkańców Islandii) zaprzepaszczała szansę ustanowienia rekordu.
Trasa
Dzienny dystans do przejścia dochodził do 52 km z 25 kilogramowym plecakiem. Rafał był zdany tylko na siebie. Jadł to co miał w plecaku, spał pod namiotem.
Trasa ekspedycji wiodła wzdłuż dróg. - Wcześniej (red. przy poprzednich wyprawach) tak nie było, ale ze względów bezpieczeństwa zdecydowałem się na taki szlak - mówi.
Lato na Islandii było w tym roku wyjątkowo parszywe, z huraganowymi wiatrami, częstymi opadami śniegu i temperaturą odczuwalną na poziomie -10 st. C. Tak źle nie było od 1979 r. Idąc wzdłuż uczęszczanych traktów miał szansę uzyskania pomocy w razie kontuzji czy wypadku, co jak się później okazało, było bardzo rozsądnym rozwiązaniem.
Kontuzja
Marsz przebiegał zgodnie z planem do momentu wejścia na słynną drogę F26 - wzdłuż wulkanicznej pustyni. To bardzo wymagający teren. Przez trzy dni marszu był tam pozbawiony dostępu do wody. Dopiero po pokonaniu dziennego dystansu mógł uzupełniać braki.
- Każda jej ilość, która ewentualnie może się pojawić po opadach, zostaje w tempie ekspresowym wsiąknięta przez zaschniętą lawę i pyły wulkaniczne - wyjaśnia.
- Ta droga doprowadziła mój organizm do kompletnego wycieńczenia. To było najgorsze pięć dni w moich podróżach - opowiada Rafał.
Nabawił się kontuzji stawu biodrowego. - Nie byłem w stanie postawić nogi na ziemi - tłumaczy.
Schronił się w chacie przy Nyidalur. Po konsultacji z fizjoterapeutą przez telefon satelitarny, zrobił dzień przerwy i regularnie wzmacniał staw biodrowy ćwiczeniami i akupresurą.
Ruszył w dalszą trasę, ale przystanek w chacie nie pozwaolił mu pobić rekordu przejścia Islandii samotnie bez żadnego wsparcia z zewnątrz. Niemniej jednak jako pierwszy Polak samotnie dokonał trawersu solo z punktu wysuniętego najwyżej na północ (Rifstangi) do tego położonego najniżej na południu (Kotlutangi).
Autor: mar/rp / Źródło: TVN Meteo Active