Do 2030 r. więcej niż połowa światowej populacji będzie żyła w olbrzymich przestrzeniach miejskich zwanych gigalopolis - prognozują urbaniści. Tym samym miasta zagarną dodatkowe 1,2 mln km kw. planety, czyli trzy razy więcej niż obecnie. Skutki dla środowiska i samych mieszkańców miast mogą być opłakane.
Do powyższych wniosków doszła urbanistka Karen Seto z Uniwersytetu Yale na podstawie serii obliczeń. Podzieliła kulę ziemską na odrębne działki. Następnie na każdą z nich nałożyła przewidywany wzrost PKB, wzrost liczby ludności oraz oszacowaną powierzchnię miast z 2000 r. W ten sposób obliczyła jakie jest prawdopodobieństwo (wysokie czy niskie) do powstania na nich aglomeracji miejskich.
- Okazało się, że 75-procentowe prawdopodobieństwo urbanizacji dotyczy aż 1,2 mln km kw. Na razie nawet połowa tego terenu nie została jeszcze ogarnięta przez miasto - mówi Seto.
Gdzie największy rozwój
55 proc. globalnej ekspansji miast będzie stanowiła urbanizacja w Indiach i Chinach, na co wyraźnie wskazuje trend z ostatnich dziesięcioleci.
Ale najszybszą urbanizację Seto przewiduje w krajach afrykańskich, które niedawno zaczęły gwałtowny rozwój. Mowa tu o miastach u wybrzeży zachodniej Afryki, wzdłuż Zatoki Gwinejskiej oraz nad brzegiem Jeziora Wiktorii w środkowej Afryce.
Skutki urbanizacji
Szybka ekspansji urbanistyczna wkracza na terytorium zagrożonych płazów, ptaków i ssaków. Jeśli będzie dalej postępować, wiele gatunków może wyginąć - ostrzegają naukowcy.
Ponadto zmiana użytkowania gruntów może spowodować jeszcze większą emisję gazów cieplarnianych, które napędzają zmiany klimatu. Już teraz miasta odpowiadają za 70 proc. światowej emisji dwutlenku węgla wytwarzanego przez ludzi.
Ale postępująca urbanizacja to nie tylko zła wiadomość dla zwierząt i atmosfery. Jeśli będzie źle planowana, może w skrajnym przypadku odciąć mieszkańców miast od dostaw czystej wody lub żywności.
Seto i jej współpracownicy wyliczyli, że najgorsze skutki rozrostu miast występują w Ameryce Środkowej i Południowej.
Rozwiązania brak
Na razie nie ma dobrego rozwiązania dla gwałtownego rozrostu miast. Po pierwsze, naukowcy podkreślają, że aglomeracje nie powstały z myślą o oszczędzaniu energii oraz ochronie środowiska i niemożliwością jest, by kiedykolwiek pełniły taką funkcję.
Po drugie, jeśli zacznie się blokować ich rozwój, skutki będą jeszcze bardziej opłakane, bo nastąpi masowa migracja z państw rozwijających się do już rozbudowanych metropolii np. Londynu czy Los Angeles.
Nie ma wątpliwości, że należy zminimalizować negatywny wpływ urbanizacji na środowisko i społeczeństwo, ale jak to zrobić - gotowych recept brak.
Autor: mm/ŁUD / Źródło: scientificamerican.com