"To idealistyczna misja. Coś, co naprawdę może zmienić Ziemię. Pamiętacie, co się wydarzyło gdy astronauci wylądowali po raz pierwszy na Księżycu? Zmienił się cały świat. I to także zmieni cały świat" - tak o marsjańskiej misji mówił Bas Lansdorp, szef projektu Mars One.
By Czerwoną Planetę zdobyć, astronauci i naukowcy marzą od lat. Trwa nieustanna pogoń nauki za ambitnymi marzeniami, by człowiek mógł stanąć na Czerwonej Planecie, tak jak niegdyś na Srebrnym Globie.
Bilet w jedną stronę
Na konferencji prasowej zorganizowanej w Nowym Jorku przez spółkę Mars One jej prezes Bas Lansdorp wystosował otwarte zaproszenie dla wszystkich, którzy chcieliby zgłosić swoją kandydaturę. Przypomniał jednak, że jest to lot w jedną stronę. Powrót uczestników nie jest bowiem planowany.
Wszystko dlatego, że wciąż nie dysponujemy technologią, która by pozwoliła na lot powrotny. Ograniczenia są nieliczne, ale potężne - fizyka i pieniądze. To jednak nie studzi zapału naukowców, którzy są w trakcie opracowywania konstrukcji modułów marsjańskich domów.
10 tysięcy chętnych
Na stronie Mars One już blisko 10 tys. osób ze stu krajów zgłosiło swoje kandydatury. Kolor skóry, język ojczysty - to nie ma znaczenia. Zdrowie, wiedza i psychika - to kryteria, jakimi się kierują organizatorzy. By złożyć wniosek, trzeba uiścić opłatę w wysokości 38 dolarów i zmieścić się w wieku między 18 a 40 rokiem życia.
Mars One planuje wysyłanie na Marsa co dwa lata dwóch par ludzi. Lot ma trwać siedem miesięcy. Pierwszy miałby się odbyć w 2023 roku, kolejny - w 2025.
Organizatorzy nie ukrywają, że zależałoby im na parach. Potencjalni rodzice "marsjańskich" dzieci będą musieli odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcieliby wychowywać swoje dziecko w takich warunkach. Odpowiedzialni za organizację misji zdają sobie sprawę, że taka decyzja mogłaby zostać podjęta przez potencjalnych uczestników dopiero w chwili, gdy "marsjańska" społeczność by się rozrosła do 20 - 30 uczestników. Uczestnicy nie będą jednak badani pod kątem płodności, i nie będzie to warunkiem ewentualnego przyjęcia.
Marsjański nowy dom
Zanim kandydaci zamieszkają w kolonii na Czerwonej Planecie, przed lotem spędzą siedem lat na przygotowaniach. Będą poddani specjalnemu treningowi, mieszkając w prawie identycznych warunkach jak na Marsie. To wszystko po to, by sprawdzić, czy dadzą sobie radę.
"Osiedle" złożone z kapsuł zostanie uprzednio przygotowane przez roboty. Przewidziana przestrzeń dla każdego z uczestników to zaledwie 50 metrów kwadratowych. Wspólne pomieszczenie, gdzie będą mogli razem spędzać czas, będzie miało około 200 metrów. Każdy z "pokoi" będzie wyposażony sprzęt do ćwiczeń, by mieszkańcy zachowali niezbędną w kosmosie dobrą kondycję fizyczną. Zarząd spółki zdaje sobie sprawę, że to duże poświęcenie, a więc troska o bliskich i tęsknota będzie ogromna, zwłaszcza na początku. Dlatego rodziny uczestników zostaną objęte wsparciem finansowym, a w kapsułach, poza telewizją, zostanie założony także internet. Rozmowy będzie można prowadzić względnie na żywo, ponieważ wideokonferencje, z powodu odległości między planetami, mogą mieć kilkuminutowe opóźnienie.
Drugi wielki krok dla ludzkości
Bas Lansdorp przyznał także, że misja będzie wymagała od uczestników nie tylko fizycznej siły. Najważniejsza będzie ich psychika i to, jak zniosą potencjalne warunki. Początkowo będą skazani na życie w niemalże spartańskich warunkach, jedynie w swoim towarzystwie, w ciasnych, małych kapsułach.
- Tak duży krok oznacza duże ryzyko. W tej misji ono jest ogromne. Wysyłając ludzi na Marsa musimy się z nim liczyć. Wyślemy tam ludzi świadomych zagrożeń, odpornych na stres. Dzięki temu możemy zminimalizować ryzyko. Będą musieli podjąć najważniejszą decyzję w życiu - czy pragnę, by moje marzenie się spełniło, czy cena jaką przyjdzie mi zapłacić nie jest za wysoka? To muszą być ludzie zdeterminowani, którzy bez wahania odpowiedzą: tak, jestem gotów zapłacić taką cenę - powiedział na konferencji Bas Lansdorp.
Autor: mb/mj / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters