Unoszące się nad horyzontem na półkuli północnej fioletowe i zielone światła wcale nie muszą być zorzą polarną. Może to być mało znane zjawisko świetlne nazwane Steve.
W najbliższym czasie na niebie półkuli północnej może pojawić się efektowne zjawisko, które jeszcze kilka lat temu nie miało swojej nazwy. Steve, bo tak zostało określone, może rozbłysnąć na nocnym niebie - donoszą amerykańskie media CNN. Warto więc być czujnym i spoglądać na nocne niebo.
Elizabeth MacDonald, fizyczka z Goddard Space Flight Center NASA, powiedziała w rozmowie z CNN, że kiedy była osiem lat temu na seminarium naukowym w Calgary w kanadyjskiej Albercie, Steve nie miał jeszcze swojej nazwy. W rzeczywistości niewielu naukowców badających zorze polarne i inne zjawiska świetlne widziało go na własne oczy. - W tamtym czasie nie wiedzieliśmy dokładnie, co to jest - powiedziała MacDonald.
Grupa ekspertów, która chciała lepiej poznać to zjawisko, zaproponowała dla niego nazwę tymczasową - Steve. Nazwa została zapożyczona z "Over the Hedge", filmu animowanego DreamWorks z 2006 roku, w którym grupa zwierząt jest przerażona wysokim liściastym krzewem i decyduje się nazywać go Steve. Nazwa przyjęła się nawet po tym, jak zjawisko to udało się lepiej wyjaśnić.
Czym jest Steve?
Zjawisko Steve zbadał kilka lat temu satelita NOAA. Okazało się, że w momencie pojawiania się Steve'a w atmosferze można zaobserwować strumień wysokoenergetycznych jonów i elektronów przelatujących przez jonosferę, co z perspektywy widza jesteśmy w stanie zaobserwować w postaci świetlnych formacji na nocnym niebie.
MacDonald powiedziała, że zjawisko jest związane z SAID (subauroral ion drift), znanym jako strumień polaryzacyjny. Steve różni się wizualnie od zórz polarnych, które powstają na skutek naładowanych elektrycznie cząstek, które świecą, gdy wchodzą w interakcję z atmosferą i wyglądają jak tańczące wstęgi w kolorze zielonym, niebieskim lub czerwonym. Steve składa się głównie z tych samych składników. Jednak pojawia się na niższych szerokościach geograficznych i wygląda jak smuga fioletowego światła, któremu towarzyszą charakterystyczne zielone pasy.
- Steve może być frustrująco trudny do zauważenia, pojawiając się obok zorzy polarnej z niewielką regularnością. Czasami dostrzeżenie Steve'a jest kwestią szczęścia - zauważa Donna Lach, fotografka mieszkająca w kanadyjskiej prowincji Manitoba. Lach widziała i sfotografowała Steve'a kilkadziesiąt razy, co jest rzadkim osiągnięciem. Powiedziała, że korzysta z rodzinnej farmy na odległej działce w południowej Manitobie, gdzie zanieczyszczenie światłem jest niewielkie lub praktycznie zerowe.
- Ziemia wchodzi w okres wzmożonej aktywności słonecznej, czyli maksimum słonecznego, które występuje mniej więcej co 11 lat - powiedział MacDonald. - W tym czasie można spodziewać się większej liczby takich pokazów światła na niebie. Zjawisko to będzie można zaobserwowano tak daleko na południe, jak sięgają stany Wyoming i Utah (około 40. stopnia szerokości geograficznej północnej) - dodała.
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: stock.adobe.com