Ten świetlny spektakl to nie zorza polarna. To Steve

Zjawisko Steve
Zorza polarna widziana z Murowanej Gośliny pod Poznaniem
Źródło: Jakub Domański/Kontakt24
Unoszące się nad horyzontem na półkuli północnej fioletowe i zielone światła wcale nie muszą być zorzą polarną. Może to być mało znane zjawisko świetlne nazwane Steve.

W najbliższym czasie na niebie półkuli północnej może pojawić się efektowne zjawisko, które jeszcze kilka lat temu nie miało swojej nazwy. Steve, bo tak zostało określone, może rozbłysnąć na nocnym niebie - donoszą amerykańskie media CNN. Warto więc być czujnym i spoglądać na nocne niebo.

Elizabeth MacDonald, fizyczka z Goddard Space Flight Center NASA, powiedziała w rozmowie z CNN, że kiedy była osiem lat temu na seminarium naukowym w Calgary w kanadyjskiej Albercie, Steve nie miał jeszcze swojej nazwy. W rzeczywistości niewielu naukowców badających zorze polarne i inne zjawiska świetlne widziało go na własne oczy. - W tamtym czasie nie wiedzieliśmy dokładnie, co to jest - powiedziała MacDonald.

Grupa ekspertów, która chciała lepiej poznać to zjawisko, zaproponowała dla niego nazwę tymczasową - Steve. Nazwa została zapożyczona z "Over the Hedge", filmu animowanego DreamWorks z 2006 roku, w którym grupa zwierząt jest przerażona wysokim liściastym krzewem i decyduje się nazywać go Steve. Nazwa przyjęła się nawet po tym, jak zjawisko to udało się lepiej wyjaśnić.

Zjawisko Steve
Zjawisko Steve
Źródło: stock.adobe.com

Czym jest Steve?

Zjawisko Steve zbadał kilka lat temu satelita NOAA. Okazało się, że w momencie pojawiania się Steve'a w atmosferze można zaobserwować strumień wysokoenergetycznych jonów i elektronów przelatujących przez jonosferę, co z perspektywy widza jesteśmy w stanie zaobserwować w postaci świetlnych formacji na nocnym niebie.

MacDonald powiedziała, że zjawisko jest związane z SAID (subauroral ion drift), znanym jako strumień polaryzacyjny. Steve różni się wizualnie od zórz polarnych, które powstają na skutek naładowanych elektrycznie cząstek, które świecą, gdy wchodzą w interakcję z atmosferą i wyglądają jak tańczące wstęgi w kolorze zielonym, niebieskim lub czerwonym. Steve składa się głównie z tych samych składników. Jednak pojawia się na niższych szerokościach geograficznych i wygląda jak smuga fioletowego światła, któremu towarzyszą charakterystyczne zielone pasy.

- Steve może być frustrująco trudny do zauważenia, pojawiając się obok zorzy polarnej z niewielką regularnością. Czasami dostrzeżenie Steve'a jest kwestią szczęścia - zauważa Donna Lach, fotografka mieszkająca w kanadyjskiej prowincji Manitoba. Lach widziała i sfotografowała Steve'a kilkadziesiąt razy, co jest rzadkim osiągnięciem. Powiedziała, że korzysta z rodzinnej farmy na odległej działce w południowej Manitobie, gdzie zanieczyszczenie światłem jest niewielkie lub praktycznie zerowe.

- Ziemia wchodzi w okres wzmożonej aktywności słonecznej, czyli maksimum słonecznego, które występuje mniej więcej co 11 lat - powiedział MacDonald. - W tym czasie można spodziewać się większej liczby takich pokazów światła na niebie. Zjawisko to będzie można zaobserwowano tak daleko na południe, jak sięgają stany Wyoming i Utah (około 40. stopnia szerokości geograficznej północnej) - dodała.

Czytaj także: