Dwaj policjanci, którzy brali udział w zatrzymaniu 30-letniego Pawła Tomasika staną przed sądem. Kartuscy śledczy zarzucają im pobicie zatrzymanego oraz przekroczenie uprawnień. Policjanci interweniowali, kiedy mężczyzna próbował się włamać do jednego z gdańskich mieszkań. Dzień po zatrzymaniu trafił do szpitala, gdzie zmarł.
30-letni Paweł został zatrzymany podczas próby włamania do mieszkania. Na drodze stanął mu właściciel, zawiadomiono też policję. Funkcjonariusze zatrzymali mężczyznę bez problemów.
Te zaczęły się - według świadków, na których powoływał się ojciec zatrzymanego - gdy wsadzono go do radiowozu. Próbował uciec. I to wtedy policjanci mieli użyć siły.
"Cały zmasakrowany"
Ojciec 30-latka relacjonował w TVN24, że kilka godzin po zatrzymaniu, otrzymał informację, że jego syn, w stanie po zapaści, znajduje się w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym.
- Szok, skatowany człowiek, nos wybity, otwarte złamanie. Był cały zmasakrowany. Lekarz powiedział mi, że przeżył śmierć kliniczną. Nie dawał mu wielkich szans na przeżycie. Podobno reanimowano go na komisariacie – mówił Władysław Tomasik.
30-latek zmarł w szpitalu następnego dnia.
Zatrzymywany był bardzo agresywny
Jak podała prokuratura, podczas zatrzymania 29-latek stawiał opór i nie reagował na polecenia funkcjonariuszy. Użyto więc wobec niego miotacza gazu i leżącemu na ziemi założono kajdanki. Podczas umieszczania w radiowozie mężczyzna miał kopnąć w brzuch jednego z funkcjonariuszy i grozić mu zabójstwem.
Zatrzymany ponownie został położony na brzuchu i obezwładniony. Mężczyzna miał być nadal agresywny, więc przy wyprowadzaniu go z radiowozu asystowali dodatkowi policjanci.
Dowodem w sprawie mogłoby być także nagranie z monitoringu z komisariatu na ul. Białej, do którego przewieziono 29-latka. Ten jednak tego dnia nie działał.
Policja czeka na sąd
W najbliższych dniach do sądu powinien trafić akt oskarżenia przeciwko dwóm policjantom z Gdańska.
– Zarzucamy funkcjonariuszom udział w pobiciu oraz przekroczenie uprawnień. Grozi za to nawet do trzech lat więzienia. Akt oskarżenia wysłaliśmy do sądu – mówi Anna Grzech z kartuskiej Prokuratury Rejonowej.
Gdańska policja twierdzi, że to sąd powinien ocenić czy w tym przypadku doszło do popełnienia przestępstwa, czy też nie. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że czekamy decyzję sądu - komentuje Aleksandra Siewert z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
Był marsz, teraz jest proces
Zdaniem części świadków zatrzymania Pawła Tomasika, policjanci byli zbyt brutalni. Dlatego jego znajomi zorganizowali marsz milczenia w proteście przeciwko brutalności policji. Kilkaset osób przeszło ulicami gdańskiego Wrzeszcza. Podczas manifestacji niesiono ogromny transparent z napisem „mordercy”. To samo hasło ludzie skandowali pod komisariatem.
Związek Zawodowy Policji skierował do sądu prywatny akt oskarżenia wobec trzech osób, które wzięły udział w wydarzeniu. Zarzucają im znieważenie funkcjonariuszy. Pierwsza rozprawa odbyła się 29 października br. CZYTAJ WIĘCEJ
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24