Na ulicach wielu polskich miast pojawiły się niebiesko-żółte flagi i rozbrzmiewał hymn Ukrainy. W ten sposób Polacy i mieszkający tu Ukraińcy pokazali swoją solidarność z sąsiadami i potępienie dla rosyjskiej agresji. - Boję się wojny i nie chcę, żeby ona się toczyła. Nie chciałem, żeby ona się potoczyła na Ukrainie, jak i nie chcę, żeby potoczyła się tutaj. Dzisiaj może być na Ukrainie, a jutro może być u nas, w Polsce - mówił 10-letni Tomasz.
Ukraina została zaatakowana po wydanym przez Władimira Putina rozkazie przeprowadzenia specjalnej operacji wojskowej w Donbasie. Do ataków na infrastrukturę wojskową dochodzi w wielu ukraińskich regionach i miastach. Ucierpiały też obiekty cywilne.
W wielu miastach Polski mieszkańcy wyszli na ulicę, aby pokazać swoje wsparcie dla Ukrainy i potępić rosyjski atak. Manifestacje odbyły się w czwartek wieczorem między innymi w Szczecinie, Gdańsku, Opolu, Krakowie, Koszalinie, Elblągu, Łodzi, Legnicy, Katowicach i Olsztynie.
"Wydawało się, że nigdy do tego nie dojdzie"
W Szczecinie odbyła się manifestacja pod hasłem "Za wolność Naszą i Waszą". Na placu Solidarności spotkali się między innymi szczecinianie, Ukraińcy pracujący na terenie województwa zachodniopomorskiego i obywatele Białorusi. Sąsiadująca z placem Solidarności filharmonia został podświetlona w ukraińskich barwach narodowych.
- Dziś musimy być z Ukrainą Solidarni, to nasz obowiązek jako Polaków doświadczonych historią, ale także jako Europejczyków, jako tych wszystkich, którzy ponoszą wspólną odpowiedzialność za przyszłość, za przyszłe pokolenia, byśmy mogli się spokojnie i w zgodzie rozwijać - powiedział prezydent Szczecina Piotr Krzystek.
- Odkąd rano wstałem i się dowiedziałem [o wybuchu wojny - przyp. red.], nie mogę sobie znaleźć miejsca. Jest to dla mnie bardzo trudne. Byłem na Ukrainie pół roku temu, poznałem tam wspaniałych ludzi, cały czas o nich się martwię i jestem tu, żeby pokazać solidarność z Ukrainą - mówił jeden z mężczyzn.
Relacja tvn24.pl: Atak Rosji na Ukrainę
Wiec wsparcia dla Ukrainy odbył się również w Koszalinie. Zorganizował go miejscowy oddział Związku Ukraińców w Polsce na placu przed ratuszem, gdzie zgromadzili się licznie Polacy i Ukraińcy. W rękach wielu były polskie, ukraińskie i unijne flagi. Przewodniczący RM w Koszalinie Jan Kuriata odczytał treść przyjętej w czwartek uchwały, będącej wyrazem solidarności z Ukraińcami i niezgody na agresję Rosji. Odśpiewano hymny Ukrainy i Polski.
- To jest coś niebywałego. Nam, współczesnym, wydawało się, że nigdy do tego nie dojdzie. Otwarta wojna, która ma dzisiaj miejsce, jest dowodem na to, że wszelkie prawa międzynarodowe zostały pogwałcone - mówił Roman Biłas, przewodniczący koszalińskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce. Dodał, że jest przekonany, iż dzień 24 lutego na pewno zapisze się w historii świata.
Przekonywał również, że wobec Rosji powinny być zastosowane najsurowsze sankcje, w tym gospodarcze. Ukraińcom zadeklarował wsparcie w działającym w koszalińskiej siedzibie związku Centrum Migracji.
Prezydent Koszalina Piotr Jedliński powiedział, że miasto wesprze miasto partnerskie Iwano-Frankiwsk środkami obrony cywilnej na kwotę ponad 50 tysięcy złotych. - Do naszego wsparcia dziś po południu dołączyły Opole, Wodzisław Śląski. Będziemy razem wieźć to nasze wsparcie na granicę - przekazał zebranym Jedliński. Jednocześnie zaznaczył, że wierzy, iż wyjątkowo obecnie zjednoczony świat demokratyczny pokona zapędy imperialne Putina.
Mecenas Krzysztof Kaszubski jako przedstawiciel lokalnego samorządu adwokackiego zadeklarował w imieniu środowiska prawniczego pomoc prawną pro bono potrzebującym jej Ukraińcom. - Proszę zgłaszać się do Okręgowej Rady Adwokackiej. Mamy już nawiązaną siatkę koordynacyjną osób, które w skali całego kraju od morza po Tatry koordynuje to działanie - powiedział Kaszubski.
10-letni Tomasz: Boję się wojny i nie chcę, żeby ona się toczyła
O godzinie 18 odbyły się również manifestacje w Katowicach, Łodzi, Elblągu i w Legnicy.
Legnicka manifestacja "Solidarni z Ukrainą" zgromadziła kilkaset osób. Manifestujący śpiewali hymny Polski i Ukrainy, mieli flagi i transparenty. W tłumie było słychać okrzyki: "Ukraina bez Putina", "Wolność dla Ukrainy".
W Łodzi kilkaset osób zgromadziło się przed konsulatem honorowym Ukrainy przy ulicy Piotrkowskiej. Ponad tysiąc osób stawiło się na podobnej demonstracji na Placu Wolności. Wielu obywateli napadniętego przez Rosjan kraju wyrażało niepokój o bliskich i przyjaciół. Jeszcze przed demonstracją na Piotrkowskiej pojawili się pracujący i studiujący w Łodzi Ukraińcy.
- Wszyscy moi są cali i zdrowi. Nie panikują, ale pewnie się boją - powiedziała Olena, która mieszka w Łodzi już prawie dziesięć lat. - Trudno zebrać myśli, tak trudno dziś nam wszystkim - zaznaczyła Maria studiująca w Polsce od trzech lat. - Potrzebujemy dziś wsparcia moralnego, nie tylko pomocy materialnej - podkreślił jeden z młodych Ukraińców uczestniczących w łódzkiej manifestacji.
Na katowickim Rynku zgromadziło się kilkudziesięciu mieszkających na Śląsku Ukraińców. Niektórzy mieli flagi ukraińskie i baloniki w narodowych barwach. "Wolna Ukraina" - napisano na jednym z banerów. Uczestnicy demonstracji odśpiewali hymn Ukrainy.
- Nie mogę siedzieć w domu, kiedy w moim kraju dzieją się takie rzeczy - powiedział organizator manifestacji Wład Wesołowski, który od kilu lat studiuje w Polsce. Dziękował za wszelkie gesty solidarności i pomoc. Wyraził przekonanie, że choć teraz w jego kraju dzieją się straszne rzeczy i boi się o swoją mamę, która mieszka niedaleko Kijowa, to jednak ma nadzieję, iż ostatecznie wszystko zakończy się dobrze.
Powołując się na informacje od swojej mamy, mówił, że sytuacja jest bardzo trudna - rosyjskie wojska zbliżają się do Kijowa, cywile starają się nie wychodzić na ulice, szukają bezpiecznych miejsc. Przypomniał, że jest już wiele ofiar agresji, ale - jak ocenił - ukraińskie wojska są mocne i potrafią stawić opór. - Nie chcemy tej wojny, bronimy naszych bliskich, nasze domy - podkreślił.
- Nadzieja jest w sile Ukraińców i w ich determinacji, a my możemy dać im wsparcie, że jesteśmy z nimi. Nie spałyśmy w nocy, sprawdzałam, co tam się dzieje, rozpacz i wielkie współczucie dla ludzi, którzy nie mogą spokojnie spać, wracać do domu, pakują się i uciekają albo jadą na front, rozpacz - mówiła z kolei jedna z kobiet.
Manifestujący wyszli również na ulicę Suwałk.
- Ja chcę podziękować bardzo polskiemu narodowi za wsparcie moralne. W tej sytuacji, w której byliśmy dzisiaj rano, wszyscy razem zaskoczeni. Niestety, to jest tragedia, która - moim zdaniem - dotyczy każdego człowieka - mówił Siergiej.
Swoje przemówienie wygłosił też 10-letni Tomasz Lauryna. - Boję się wojny i nie chcę, żeby ona się toczyła. Nie chciałem, żeby ona się potoczyła na Ukrainie, jak i nie chcę, żeby potoczyła się tutaj. Dzisiaj może być na Ukrainie, a jutro może być u nas, w Polsce. To jest chwila i rosyjskie artylerie mogą przyjść u nas - mówił.
Flagi Polski, Ukrainy i Unii Europejskiej
Na ulice wyszli też mieszkańcy Krakowa i Gdańska.
Manifestacje przed Konsulatem Generalnym Federacji Rosyjskiej w Krakowie trwają od rana. Punkt kulminacyjny nastąpił wieczorem. Tłumy osób - według policji 4 tysiące o godzinie 20 - przyszły, aby wesprzeć naród ukraiński. Według uczestników zgromadzenie może potrwać całą noc.
Znaczna część protestujących to Ukraińcy. Na placu Biskupim, przed konsulatem, powiewały flagi Polski, Białorusi, Unii Europejskiej. Prawnik, profesor Fryderyk Zoll w swoim przemówieniu wyraził poparcie dla Ukrainy.
Zgromadzeni wykrzykiwali hasła wolnościowe i potępiające Władimira Putina. Można było dostrzec tablice z napisami m.in. "Stop rosyjskiej agresji", "Putin won", "Precz z sowieckim bandytą", "Do widzenia dla Putina". Były też zdjęcia Putina podpisane: "Zabójca", "Killer".
- Jestem tutaj dla ludzi, których poznałem, dla wspaniałych Ukraińców, z którymi pracuję, których znam i którym bardzo współczuję w tym momencie - mówił jeden z mężczyzn.
- Zdecydowałyśmy się pojawić, żeby wyrazić swoją solidarność z Ukrainą i oburzenie na agresję Rosji. Trzeba być razem, wesprzeć naszych znajomych i nieznajomych z Ukrainy - mówiła kobieta.
Inna powiedziała, że "jest w niej wściekłość". - Jestem solidarna z narodem ukraińskim, to są nasi bracia i siostry - dodała.
Bogdan Borusewicz: ja mówię: Putin, won
Po godzinie 20 manifestacja pod hasłem "Solidarnie z Ukrainą" odbyła się również na placu Solidarności w Gdańsku. Na początku zebrani odśpiewali hymny: ukraiński i polski. Później jedna z organizatorek zaapelowała do zebranych o to, by zapalili świeczki, latarki i minutą ciszy uczcili pamięć ofiar napaści Rosji na Ukrainę.
W trakcie wiecu uczestnicy trzymali flagi Ukrainy, Polski, Białorusi i Unii Europejskiej.
- Jeszcze niejeden wiec zorganizujemy w geście solidarności z Ukrainkami i Ukraińcami, którzy mieszkają tu w Trójmieście, w Polsce i którzy teraz w Ukrainie zostali zaatakowani przez reżim Putina. Dzisiaj oddajemy głos społecznościom ukraińskim, które mieszkają w Gdańsku, Trójmieście, a także społeczności białoruskiej - powiedziała współorganizatorka wiecu Lidia Makowska.
W trakcie wiecu głos zabrała prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, która przypomniała historyczną rolę miasta. - Przyszliśmy na plac Solidarności, na miejsce, z którego rozpoczęła się historyczna przemiana świata. Pokojowa rewolucja. To tutaj, z postulatami sierpniowymi, których kopia wisi za naszymi plecami, 30 sierpnia 1980 roku rozpoczęła się pokojowa przemiana świata i upadek związku sowieckiego - powiedziała.
Do zgromadzonych przemówiła również przedstawicielka Związku Ukraińców w Polsce Elżbieta Krzemińska. - Solidarność Ukrainie jest potrzebna. Cały świat solidaryzuje się z Ukrainą, także Gdańsk. Dzisiaj było wiele pikiet, manifestacji celem poparcia Ukrainy, celem przeciwstawienia się agresji rosyjskiej" - powiedziała.
Jej zdaniem Putin chce zdeptać ukraińską ziemię i zniszczyć ukraiński naród. - Putin plecie bzdury, że to nie jest naród, że nie ma swojej historii, swojej państwowości. Kilkadziesiąt metrów stąd, stoi pomnik Włodzimierza I Wielkiego, chrzciciela Rusi Ukrainy, który wprowadził ją do Europy ponad tysiąc lat temu. Ukraina ma swoją historię, swoją kulturę. Nie pozwólmy tego zniszczyć - dodała Krzemińska.
Głos zabrał również wicemarszałek senatu Bogdan Borusewicz. - Ta sytuacja wywołuje rozpacz, ale musi wywołać też chęć działania. Musimy odrzucić działanie większego gangstera z tym mniejszym gangsterem. Nie możemy tego akceptować. Polacy są solidarni z Ukrainą - rozpoczął wicemarszałek. - Jesteśmy solidarni ze wszystkimi ludźmi dobrej woli, którzy sprzeciwiają się tej niespotykanej agresji. Nigdy sobie nie wyobrażaliśmy, że powtórzy się 1939 rok, który przeżywali nasi ojcowie i nasi dziadowie. Nigdy nie przypuszczaliśmy, że w środku Europy, większe państwo zechce zdecydować się napaść na sąsiada, mniejszego sąsiada, dlatego że chce dominować, chce przejąć jego terytorium i chce zniszczyć demokrację w tym państwie - dodawał Borusewicz.
Na zakończenie zapewnił, że wszystkie siły polityczne w Polsce, niezależnie od tego czy się spierają, mówią "nie" agresji na Ukrainie. Na koniec dodał: - Ja mówię: Putin won.
TVN24 na żywo - oglądaj w TVN24 GO:
Źródło: TVN24/PAP