Dwóch więźniów z Włocławka nie wróciło z pracy do zakładu karnego. Jeden z nich był skazany za oszustwa, drugi za zabójstwo. Od blisko dwóch miesięcy szuka ich policja.
Pojechali do pracy i już nie wrócili. Policja szuka dwóch więźniów z zakładu karnego we Włocławku (woj. kujawsko-pomorskie).
Jeden z nich pomagał na cmentarzu, drugi w zakładzie przetwórstwa.
Pierwszy z nich zniknął 15 maja, drugi niespełna tydzień później. - Byli to skazani, którzy pracowali już na zewnątrz i nie było z nimi problemów. Jeden z nich odbywał karę za oszustwa, a drugi odsiadywał wyrok 12 lat za zabójstwo, z czego osiem spędził już w izolacji. Nic nie wskazywało na to, że mógłby się oddalić - powiedział Mariusz Budny, rzecznik Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Bydgoszczy.
Nikt ich nie pilnował?
Obaj więźniowie należeli do tzw. grupy półotwartej i zgodnie z Kodeksem karnym mogli opuścić zakład, żeby podjąć pracę w systemie bez konwojenta.
To oznacza, że z więzienia odbierał ich pracodawca, a po zakończonej pracy przywoził z powrotem do jednostki. O określonych porach kontrahent powinien też liczyć pracowników.
Jak to się stało, że więźniowie po prostu nie wrócili za kraty?
- Widać, że doszło tu do jakiegoś zaniedbania. Gdyby o ich zniknięciu poinformowano nas wcześniej, to mielibyśmy szansę zareagować i uruchomić nasze grupy pościgowe. Tymczasem dowiedzieliśmy się dopiero, gdy okazało się, że do jednostki wrócili nie wszyscy więźniowie - tłumaczy Budny.
"Z naszej strony nie było błędów"
Służba więzienna nie ma sobie nic do zarzucenia. Wewnętrzne postępowanie wyjaśniające nie wykazało żadnych uchybień. - Czynności wyjaśniające nie wykazały zaniedbań ze strony zakładu karnego. Z naszej strony nie było żadnych błędów. System zakładał możliwość zatrudniania tych osadzonych - twierdzi Budny.
Sprawą zainteresowało się Ministerstwo Sprawiedliwości. Patryk Jaki kazał przeanalizować dokumentację skazanych, którzy do tej pory pracowali poza zakładem. Ale to nie wszystko.
- Zostało wydane polecenie, że tylko i wyłącznie skazani za drobne przestępstwa będą pracowali poza zakładem. W przypadku ciężkich przestępstw, takich jak zabójstwo czy tych o charakterze seksualnym, nie będzie takiej możliwości - dodaje rzecznik OISW w Bydgoszczy.
"Szukamy ich"
Zbiegów poszukuje policja. Funkcjonariusze nie chcą zdradzać, jakie czynności dokładnie prowadzą. Wiadomo jedynie, że w tej sprawie toczy się postępowanie karne.
- Dotyczy ono naruszenia art. 242 Kodeksu karnego, który mówi o samowolnym oddaleniu się osoby skazanej, tymczasowo aresztowanej. O tym, jaka kara im grozi, będziemy mogli mówić, kiedy już sformułujemy zarzuty - Monika Chlebicz, rzecznik bydgoskiej policji.
W Zakładzie Karnym we Włocławku jest 910 więźniów, którzy pracują poza zakładem. - Zdarza się, że ktoś się oddali, ale to są sporadyczne sytuacje. W tym roku mieliśmy siedem takich przypadków. To zaledwie 1 procent - dodaje Budny.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp/jb / Źródło: TVN24 Pomorze