Ma dwa lata i może stracić oko. Kornel z Wielkiego Klincza (woj. pomorskie) prawie od urodzenia walczy z siatkówczakiem. Chemioterapia i laseroterapia nie pomogły. Klinika z Nowego Jorku chce pomóc, ale to kosztuje. Rodzice chłopca uzbierali już 1,3 mln zł i wkrótce lecą za ocean. Wciąż potrzebują jednak pieniędzy na dalsze leczenie.
Kornel jest dla rodziców największym skarbem. Pani Patrycja długo nie wiedziała czy kiedykolwiek będzie mogła dziecko. Wszystko przez miastenię (nużliwość mięśni). Lekarze dawali jej niewielkie szanse.
Ale los uśmiechnął się do małżeństwa z Wielkiego Klincza (woj. pomorskie). W maju 2015r. urodził się Kornel.
Chłopiec miał wadę serca, więc od samego początku był pod opieką kardiologa. Mimo to rozwijał się prawidłowo. Kiedy skończył pół roku, rodzice zauważyli, że lekko zezuje. - Poszliśmy do lekarza, ale zapewniano nas, że to normalne w tym wieku. Cztery miesiące później okazało się, że to siatkówczak. Jak się popatrzy na Kornelka to nie widać, że jest chory. Siatkówczaka widać na zdjęciach - opowiada Patrycja Woźna.
Chemia nie pomogła
Walka o oczy Kornela zaczęła się w marcu 2015 r. Na początek maluszek przyjął 6 cykli chemii JOE. Przeszedł też termoterapię. Do tego poddano go również krioterapii.
- Kornelek zakwalifikował się również do podania chemioterapii dotętniczej w Centrum Zdrowia Dziecka. Jednak i tu los nie był dla nas łaskawy. Z czterech prób podania chemioterapii dotętniczej udało się podać niecałe 2,5 dawki. Podczas zabiegów występowały komplikacje i nasz maluszek strasznie cierpiał - tłumaczy pani Patrycja.
W październiku rodzice chłopca znów usłyszeli wyrok. Badania wykazały kolejną wznowę. Chłopca poddano laseroterapii, ale guz był nadal. - Lekarze Polsce powiedzieli nam, że teraz pozostaje już tylko usunięcia oka, ale to też nie gwarantuje 100 proc. wyleczenia. Napisaliśmy do kliniki doktora Abramsona w Nowym Jorku. Po dwóch dniach odpisał, że widzi szanse na uratowanie oka i przywrócenie do stanu pierwotnego - mówi pani Patrycja.
Lecą do Nowego Jorku
Skoro pojawiła się szansa na wyleczenie synka, państwo Woźny postanowili z niej skorzystać. Zaczęli zbierać pieniądze na eksperymentalne leczenie w Nowym Jorku. To kosztuje 1,8 mln zł. Takiej kwoty nie mają. Do tej pory poprzez fundację Rycerze i Księżniczki udało się zebrać 1,3 mln zł. Pieniędzy jest już dużo, ale to wciąż za mało.
- Nie mamy na co czekać. W piątek ruszamy do Nowego Jorku. Kwota, którą dotąd zebrano pozwoli na pierwsze badania w klinice oraz operację i pierwsze dawki leku. Czekamy na spotkanie z dr Abramsonem, który po badaniu powie nam co dalej. Na dalsze leczenie na razie nie mamy środków - opowiada pani Patrycja.
Wśród ludzi dobrej woli, którzy nie przeszli obojętnie obok Kornelka jest też Piotr Małachowski. Sportowiec przekazał na aukcję statuetkę, którą otrzymał w Plebiscycie "Przeglądu Sportowego". Na razie zaoferowano za nią 4 tys. zł. Licytacja zakończy się 27 stycznia.
Pomóc może każdy:
FUNDACJA RYCERZE I KSIĘŻNICZKI UL. ZAGÓJSKA 2/4 /85 04-101 Warszawa PKO Bank Polski SA 90 1020 1042 0000 8902 0324 4142 tytułując przelew: „DAROWIZNA DLA KORNELA” Rodzice Kornela
Piotrusiowi się udało:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja Rycerze i Księżniczki