Przy małej uliczce w Gdańsku mieszkają sąsiedzi, którzy się znają i lubią. Wspólnie odśnieżają, jeżdżą na wycieczki albo urządzają mikołajki. Ostatnio nakręcili nawet film o swojej niezwykłej społeczności, bo, jak mówią „jaka ulica, tacy ludzie, jacy ludzie, taka ulica”. To nie bajka - to Ojcowska i jej mieszkańcy.
Mikołajek przy Ojcowskiej nie organizowała żadna instytucja, rada dzielnicy ani miasta. Mieszkańcy wpadli na pomysł, a od pomysłu przeszli do realizacji i skończyło się tak, że w czwartek wieczorem święty Mikołaj przyjechał pożyczonym hummerem, a jego pomocnik - na koniu.
W bagażu mieli 60 paczek z prezentami dla dzieci, które sąsiedzi zdobyli, dzwoniąc do gdańskiej firmy kosmetycznej i jednej z cukierni. - Pojawilo się domowej roboty ciasto, ktos zaparzył herbatę – opowiada Agnieszka Olszak, aktywna mieszkanka ulicy Ojcowskiej. - Mało gdzie się znajduje takich ludzi, którym cos się chce. A nam się chce.
Dobrali się przy odśnieżaniu
Ojcowska to nieduża uliczka niedaleko centrum Gdańska. Z niektórych ogródków widać nawet piękna panoramę miasta. W sumie uliczkę tworzy 110 szeregowych domków z lat trzydziestych, które – jeśli spojrzeć z lotu ptaka - układają się w dwie litery „S”. Dlatego krążą legendy, że mogli tu kiedyś mieszkać niemieccy żołnierze, ale – jak zastrzegają mieszkańcy – to tylko legendy.
Agnieszka Olszak przy Ojcowskiej mieszka od urodzenia. - Przyznam się, to już 40 lat – mówi. – Widziałam, jak ulica się zmieniała, zmieniali się sąsiedzi i usychały drzewa. Nie zawsze było tu tak wesoło.
Wesoło zrobiło się około dwa lata temu – wtedy nastała naprawdę sroga zima i trzeba było zasypaną Ojcowską odśnieżyć.
- Nagle wszyscy powychodzili z domów i zaczęli się poznawać, ktoś przyniósł gorącą herbatę i się polubiliśmy – wspomina pani Agnieszka.
Sąsiedzi zaczęli się przyjaźnić, zorganizowali wspólny dzień dziecka (na Ojcowskiej mieszka 60 dzieciaków), a potem wybrali się na wspólną wycieczkę na Hel. Integracja nabrała rozpędu, kiedy na początku roku sprowadziło się kilka nowych osób. W trakcie mistrzostw Europy w oknach wylądowały telewizory i z Ojcowskiej zrobiła się „FunZone”. Nazwa się przyjęła.
Oczywiście, takie pomysły nie wszystkim przypadają do gustu. - Bywało, że ktoś zawołał policję – przypomina sobie Agnieszka Olszak. - Ale zazwyczaj to my najpierw informujemy wszystkie służby o wydarzeniach na ulicy.
Przełomowy film
Pewnego dnia na Ojcowskiej zawisło ogłoszenie. Paulina - jedna z sąsiadek - postanowiła nakręcić krótki film przedstawiający ulicę na festiwal Euroshorts 2012. Zapraszała do niego sąsiadów. Warunek – każdy musiał się przebrać. Wszystko jedno, za kogo.
- Miało być kolorowo i wesoło, wymyślał każdy sam. I było rano pełne zaskoczenie, kiedy rożne osoby wyszły w rożnych przebraniach, pełen spontan – smieje się Agnieszka Olszak.
Na potrzeby filmu powstały więc przed domkami: wioska indiańska z ogniskiem, stanowisko marynarza z mapą oraz trybuny kibiców Lechii. Średniowieczna rodzinka tańczyła w rytm muzyki dawnej, a instruktor kitesurfingu pompował swój sprzęt.
Film okazał się sukcesem – Ojcowska w konkursie festiwalowym zajęła drugie miejsce i podbiła serca uczestników.
Bolączki Ojcowskiej
Emilia Salach-Pezowicz z gdańskiego magistratu przyznaje, że choć o społecznej aktywności mieszkańców z Ojcowskiej nie słyszała, to może zapewnić, że miasto bardzo popiera takie inicjatywy.
- To Gdańsk obywatelski, do którego bardzo prezydent namawia – wyjaśnia. – Mamy nawet specjalne granty dla mieszkańców, o które mogą się starać właśnie po to, by organizować takie akcje – zapewnia.
Agnieszka Olszak nie wyklucza, że o taką pomoc do miasta się zwrócą. Bo Ojcowska ma też swoje bolączki.
- Ulica jest zabytkowa, ale jest biedna. Walczymy o kanalizacje burzową, brakuje placu zabaw. Zakładamy teraz stowarzyszenie, może będzie nam łatwiej coś osiągnąć.
Wioska w mieście
Społeczność Ojcowskiej to przede wszystkim wolne zawody – nauczyciele, lekarze, dziennikarze, pracownicy administracyjni. Dużo dziadków i dużo dzieci. Umawiają się głównie przez forum internetowe, na którym pojawiają się pomysły.
- Film nas zjednoczył jeszcze bardziej. Dobraliśmy się i tak się to jakoś kręci – tłumaczy Agnieszka Olszak. I już snuje plany: - Na święta pewnie coś sąsiedzi przyszykują, na sylwestra zobaczymy.
Weteranka z ulicy Ojcowskiej dodaje też, że nawet zgrani sąsiedzi muszą od siebie czasem odpocząć. - Oczywiście, w natłoku codzienności każdy potrzebuje trochę świętego spokoju, są takie dni, że tylko sobie machniemy ręką na powitanie i na tym koniec sąsiedzkiego życia – mówi. - Ale ogólnie sąsiedzi są cudowni, a ulica bajkowa. To taka nasza wioska w mieście.
Autor: Magda Buchowska/aja / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Maciek Hamerski