Łukasz P., na którym ciąży zarzut zabójstwa dwóch osób, zmienił swoje zeznania. W liście do prokuratura napisał, że to nie on zabił młotkiem swojego kolegę i jego syna. Śledczy ponownie sprawdzają alibi mężczyzny. Tymczasem biegli ocenili, że nie był on pod wpływem narkotyków.
Prokuratura otrzymała opinię biegłych, którzy mieli sprawdzić, czy mężczyzna był pod wpływem substancji odurzających. Według nich podejrzany nie był pod wpływem alkoholu ani narkotyków.
- Miał przy sobie substancję, która przypomina dopalacze. Powoduje też działanie podobne do narkotyków, ale nie jest na liście zakazanych środków odurzających – dodał prokurator.
W związku z tym prokuratura ma cofnąć wcześniejsze zarzuty o posiadaniu środków odurzających.
Twierdzi, że tylko znalazł ciała
Podczas przesłuchań mężczyzna wielokrotnie przyznawał się do zamordowania kolegi i jego 8-letniego syna. Brał także udział w wizjach lokalnych.
Teraz zmienił swoją wersję wydarzeń. Nową opisał w liście do prokuratora.
- 22-latek twierdzi, że to nie on popełnił tę zbrodnię. Napisał, że kiedy przyszedł do mieszkania kolegi, ten już nie żył, podobnie jak i jego syn. On miał tylko znaleźć ich ciała – poinformował Piotr Jankowski, prokurator rejonowy w Kwidzynie.
Teraz śledczy muszą sprawdzić nową wersję, a prokurator prowadzący dochodzenie ponownie przesłucha Łukasza P.
Zatrzymany po kolizji
Zgodnie z ustaleniami prokuratury Łukasz P. zabił swoje ofiary młotkiem murarskim. Później, jak gdyby nigdy nic, wykąpał się, wziął z szafy ubrania, tysiąc złotych w gotówce, dokumenty od samochodu i pojechał na zakupy.
Wpadł, bo - jadąc samochodem swojej ofiary - spowodował niegroźną kolizję.
Łukasz P. został tymczasowo aresztowany i przetransportowany najpierw do zakładu karnego w Malborku.
Później, jako aresztowany szczególnie niebezpieczny, trafił do aresztu śledczego w Gdańsku.
Tu miało dojść do zbrodni:
Autor: aa/mz / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24 | Archiwum TVN24