Mieszkańcy Torunia (województwo kujawsko-pomorskie) odnaleźli kości i fragmenty średniowiecznej ceramiki pozostawione na budowie nowej linii tramwajowej. Policyjni technicy zabezpieczyli już szczątki i przekazali zakładowi pogrzebowemu w celu pochówku.
Na kości leżące na pryzmie ziemi po wykopie budowlanym oraz wokół niej na chodniku natrafił jeden z miejskich przewodników. Zostawili je tam budowlańcy, którzy wykonywali w ostatnich dniach prace ziemne. Kości były widoczne i porozrzucane w różnych miejscach.
- Znajdujemy się na skrzyżowaniu Czerwonej Drogi, Alei Solidarności oraz Szosy Chełmińskiej. Prowadzone są tutaj prace związane z budową linii tramwajowej, na terenie, po dawnym leprozorium św. Jerzego (dom dla chorych na trąd - red.). Niepokoi mnie jedna sprawa. Znajduje się tutaj bardzo dużo szczątków w postaci kości oraz ceramiki, które leżą na ulicy bez żadnego nadzoru archeologicznego - poinformował w środę w mediach społecznościowych Ryszard Urbański, toruński przewodnik.
Zabezpieczono szczątki
O sprawie powiadomiona została policja. Na miejscu pojawili się technicy, którzy zabezpieczyli szczątki i przekazali je zakładowi pogrzebowemu. O nadzór nad pracami budowlanymi w tym miejscu Polska Agencja Prasowa zapytała Miejski Zakład Komunikacji w Toruniu. Ten wydał oświadczenie.
Jest to pierwsza i miejmy nadzieję ostatnia sytuacja przeoczenia reliktów przeszłości podczas budowy nowej linii tramwajowej w Toruniu.. Gdy w mediach społecznościowych pojawiły się informacje o kolejnych znaleziskach kości i fragmentów ceramiki (na południowej stronie placu NOT, od strony muzeum etnograficznego), wykonawca powiadomił policję oraz nadzór archeologiczny. Wcześniej policji zgłosiły to także osoby postronne, które zauważyły szczątki. Kości zostały zabezpieczone i przekazane do zakładu pogrzebowego, a nadzór archeologiczny zezwolił na kontynuację prac budowlanych. Z wyjaśnień wykonawcy wynika, że obiekty te nie były widoczne w trakcie wykonywania prac budowlanych. Najprawdopodobniej znajdowały się w hałdach ziemi i zostały odsłonięte przez padający niedawno deszcz. Należy tu podkreślić, że w razie zauważenia takich znalezisk, osoba, która je dostrzegła, nie powinna ich ruszać, dotykać, podnosić itp., tylko niezwłocznie zawiadomić odpowiednie służby.
Wcześniej - w innym miejscu budowy linii tramwajowej - również znaleziono kości, ale wtedy wykonawca niezwłocznie powiadomił policję i archeologów. Leszek Kucharski, kustosz Muzeum Okręgowego w Toruniu, przyznał, że trzeba mieć świadomość, z jakiego rodzaju terenem ma się tutaj do czynienia.
- Swego czasu były tam dość powszechne pochówki - w czasie I i II wojny światowej. Z doświadczeń różnych prac prowadzonych na tym terenie wiemy, że te kości wychodzą, że nie wszystko zostało wybrane, a zostało przemieszane. W przypadku takich punktowych wykopów i znalezisk są odpowiednie procedury. Wykonawcy są wyczuleni na wypadek takiej możliwości. Tak się to odbywa, ale czasami ktoś popełni błąd i procedury nie są dochowane - powiedział.
Nie powiadomiono archeologów
Potwierdził, że do wczorajszego wieczora (6 lipca) nadzór archeologiczny nie otrzymał informacji o kościach i ceramice w tym miejscu. - Do tej pory wszystko bardzo dobrze działało. Coś się takiego stało - chyba był inny podwykonawca, który nie był wyczulony na to i stąd cała sprawa - dodał Kucharski.
Podkreślił, że nadzór polega na rejestrowaniu i dokumentowaniu tego, co zostało odkryte, a inwestor nie ma obowiązku rozszerzenia prac archeologów. - To jego dobra wola. Generalnie wykonawcy dość łaskawie do nas podchodzą i pozwalają rozszerzyć zakres prac, ale bez przesady. Nie możemy zrobić tak, że w takim otworze wyszło coś ciekawego, a my sobie założymy wykop na dwa miesiące, aby sobie to sprawdzić. Coś takiego raczej nie wchodzi w rachubę, bo kosztowałoby to olbrzymie pieniądze i trwało bardzo długo - wskazał.
Lidia Grzeszkiewicz-Kotlewska, toruńska archeolog, która od dziesięcioleci bada podziemny Toruń nie ukrywa zadowolenia z faktu, że wydano zezwolenie na badania archeologiczne w tym miejscu. Jej niepokój budzi jednak coś innego.
- Niepokojące jest niepowiadamianie archeologa o harmonogramie wykonywania prac ziemnych oraz wykonywaniu wykopu pod studnię. Nikt nie wie, co zostało wykopane w tej studni, jeśli nie zarejestrowane zostały nawarstwienia, a była taka możliwość - powiedziała PAP Grzeszkiewicz-Kotlewska.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Kiełpiński Konkretnie/Facebook