Na sile przybiera konflikt między komunalnymi firmami zapewniającymi wodę i odbiór ścieków a państwowymi Wodami Polskimi. Przedstawiciele spółek wodociągowych w czwartek protestowali w Szczecinie. Żądali zatwierdzenia nowych taryf. W przeciwnym razie czekają ich zwolnienia, a szczecinian - przerwy w dostawach wody.
Mieszkańcom Szczecina i okolic grożą przerwy w dostawach wody. Sytuacja finansowa spółek wodociągowych jest dramatyczna. Samorządowe firmy wodociągowe z województwa zachodniopomorskiego alarmują, że to, co się dzieje, zagraża dostawom wody dla mieszkańców regionu. Jak twierdzą ich przedstawiciele, "jeśli nie podniesiemy stawek, to sami zbankrutujemy".
Problemem jest przede wszystkim to, że brakuje pieniędzy na bieżącą działalność. Tak jest np. w Pyrzycach, gdzie prezes zapowiada, że będzie musiał zwolnić 10 procent załogi, a już musiał pożyczyć od gminy kilkaset tysięcy złotych, żeby domknąć budżet.
Kołobrzeskie wodociągi muszą zapłacić za prąd w 2023 r. o 200 procent więcej. Nie mogą jednak zrekompensować tych kosztów podwyżkami opłat za wodę, ponieważ nie zgadzają się na to Wody Polskie. Tak jest w wielu spółkach w województwie zachodniopomorskim. Alternatywnego rozwiązania brak. Spółki i samorządy alarmują, że brak podwyżek grozi m.in. przerwami w dostawach wody i oznacza zahamowanie inwestycji. Wodociągi ratowałaby podwyżka cen w wysokości od 30 do 35 procent.
Samorządowe spółki wodociągowe nie mogą jednak całkowicie swobodnie decydować o wysokości taryf za wodę i ścieki. Ostateczna decyzja zależy od Wód Polskich. Stąd decyzja o czwartkowym proteście pod ich siedzibą.
- Chodzi o to, żeby Wody Polskie nie blokowały wprowadzania taryf za wodę i ścieki. A taryfa za wodę i ścieki to jest nic innego, jak pokrycie tylko i wyłącznie kosztów. Żadnych zysków, tylko kosztów produkcji wody i odbioru ścieków - podkreślił jeden z protestujących. - Jeszcze trochę i będę brał kredyt, żeby móc pracować w Wodociągach. Pracujemy za najniższą krajową. Moja żona, która sprząta w szkole, zarabia więcej ode mnie. Jestem mechanikiem od 10 lat, mam takie stawki, jakie mam. Będę uciekał z tej firmy, bo nie stać mnie na życie - tłumaczył inny uczestnik protestu.
Jak podkreślają prezesi wodociągów, nie mogą pozwolić sobie na to, by specjaliści, których mają, odchodzili z firmy. W przeciwnym razie nie znajdą szybko pracowników i będą musieli zrezygnować z prowadzenia działalności. Wówczas zabraknie kluczowej infrastruktury, która dostarcza wodę i nie zajmuje się ściekami mieszkańców.
"Wnioski nieuzasadnione"
Dyrektor Wód Polskich wyszedł do protestujących. Zapewniał ich o tym, że ma pełne zrozumienie dla ich postulatów. Z drugiej jednak strony wskazywał na to, że część wniosków, które przedkładają wodociągi, jest nieuzasadniona lub źle uargumentowana.
- Domyślam się, że po państwa stronie jest pewien niepokój, związany z państwa wynagrodzeniami. Nie dotyczy on jednak w dużej mierze taryf, choć w swoich pozycjach kosztowych sprawa taryf zawiera państwa wynagrodzenia. Za każdym razem, kiedy pojawia się to, co zgodnie z ustawą traktowane jest jako nieuzasadniony wzrost, zapobiegamy temu, żeby te ceny nie rosły tak mocno - mówił Tomasz Duklanowski, dyrektor Wód Polskich w Szczecinie.
Polem do dalszej dyskusji ma być posiedzenie Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego, którą zwoła marszałek województwa zachodniopomorskiego.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24