Prokuratura nie ma wątpliwości, że 42-letni mężczyzna podłożył bombę pod auto swojej żony, żeby ją zabić. On broni się i twierdzi, że chciał ją tylko wystraszyć. Dlatego śledczy zdecydowali się na nietypowy eksperyment procesowy – podłożyli taki sam ładunek pod podobne auto i go zdetonowali.
Kobieta, z zawodu nauczycielka, w czerwcu znalazła pod swoim citroenem tykający pakunek. Okazało się, że to ładunek wybuchowy. Na szczęście detonator nie zadziałał. Bombę rozbroili saperzy.
Eksplozja jako dowód w sprawie
Szybko zatrzymano męża kobiety – para była w trakcie rozwodu. Usłyszał on zarzut usiłowania zabójstwa, ale nie zgadza się z tym. Przyznaje, że podłożył ładunek, ale przekonuje, że chciał żonę tylko nastraszyć.
Dlatego Prokuratura Rejonowa w Świeciu zdecydowała się na sprawdzenie skutków eksplozji takiego samego ładunku. Okazało się, że mimo poważnych zniszczeń i chmury dymu samochód nie eksplodował, co może przemawiać za wersją przedstawioną przez podejrzanego.
Prokuratorzy nie zamierzają jednak na razie zmieniać kwalifikacji czynu i przypominają, że ładunek miał eksplodować w trakcie jazdy. – Efekt wizualny, hukowy jest tego rodzaju, że wykluczałby zapanowanie nad pojazdem – tłumaczy Monika Blok-Amenda z Prokuratury Rejonowej w Świeciu. A to, zdaniem śledczych, mogłoby skutkować śmiertelnym zagrożeniem na drodze.
Bomba przed szkołą
Wiadomo, że 42-letni mieszkaniec Warlubia przejdzie także badania psychiatryczne. Mężczyzna miał zbudować bombę we wspólnym mieszkaniu pary, a jako zegara użył ich domowego budzika. Zresztą to jego dźwięk zaalarmował kobietę.
Wszystko działo się przed szkołą w Warlubiu, woj. kujawsko-pomorskie. Ewakuowanych zostało 680 przedszkolaków, uczniów i nauczycieli Zespołu Szkół (przedszkole, podstawówka, gimnazjum) i pobliskiego Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Dzieci i młodzież rozwieziono autobusami do ich domów.
Policyjni pirotechnicy, korzystając z robota, usunęli podejrzany ładunek spod samochodu. Następnie na pobliskim placu przeprowadzili eksplozję kontrolowaną, neutralizując w ten sposób ładunek.
Chciał tylko nastraszyć?
Wcześniej na bombie zabezpieczono materiał biologiczny, który odpowiada DNA 42-latka. Mężczyznę poddano też badaniu wariografem. Kiedy pytano go o bombę, miał reagować emocjonalnie. Wstępnie ustalono też, że auto, pod którym umieszczono bombę, znajdowało się w garażu, do którego dostęp mieli tylko poszkodowana i jej mąż.
- Mężczyzna przyznał się do tego, że samodzielnie zbudował bombę i ją podłożył. Jego wyjaśnienia nie są spójne. Z jednej strony mówi, że chciał się pozbyć żony, a z drugiej, że tylko nastraszyć. Swoje zachowanie uzasadnia wieloletnim konfliktem z żoną - mówi Monika Blok-Amenda z Prokuratury Rejonowej w Świeciu.
Za usiłowanie zabójstwa grozi od 12 lat więzienia do nawet dożywocia. Decyzją sądu 42-latek jest tymczasowo aresztowany.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Prokuratura Rejonowa w Świeciu