- Policja wiedziała, że jest przemoc w rodzinie i co zrobili, żeby je ochronić? - pytają zbulwersowani sąsiedzi po tragedii, która wydarzyła się w jednym z domów w Rumi (woj. pomorskie). W czwartek do szpitala w ciężkim stanie trafiły dwie nastoletnie dziewczynki. Znalezione zostały w mieszkaniu, gdzie ich ojciec najprawdopodobniej się powiesił. Mężczyzna już wcześniej był karany za znęcanie się nad żoną. Rodzina miała założoną tzw. Niebieską Kartę.
Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, 44-letni mężczyzna miał zaatakować dwie córki i później sam popełnić samobójstwo.
- Pojawiają się przypuszczenia, że ojciec mógł próbować zrobić krzywdę córkom i potem sam się powiesić, ale sprawę badamy - potwierdza Lidia Jeske, szefowa Prokuratury Rejonowej w Wejherowie.
"Ich stan jest stabilny"
12- i 16-latka trafiły w ciężkim stanie do szpitali w Gdańsku. Jak dowiedziała się tvn24.pl mają połamane ręce, kości twarzoczaszki i ponadrywane uszy.
- Jedna z dziewczynek przeszła wczoraj operację laryngologiczną, drugą również zajęli się chirurdzy. Ich stan jest średni, ale stabilny. Cały czas są pod opieką lekarską i psychologiczną. Jedna z pacjentek będzie prawdopodobnie wymagała operacji plastycznej - mówi Dariusz Kostrzewa, dyrektor Szpitala Copernicus w Gdańsku.
Mieli Niebieską Kartę
Według pierwszych ustaleń śledczych dziewczynki były pobite młotkiem, ale do tej pory młotka nie znaleziono.Ze względu na stan zdrowia, poszkodowane nie zostały jeszcze przesłuchane.
Prokuratura wyklucza wstępnie wątek molestowania dziewczynek przez ojca.
Policja już wcześniej miała interweniować ws. przemocy w tym domu. Jak podkreślała matka dzieci, konflikt dotyczył jej i jej męża. 44-latek nigdy nie był agresywny względem dziewczynek. Sprawą zbulwersowani są sąsiedzi. - Przyjeżdżali tu i widzieli, co się dzieje i co zrobili, żeby ochronić tę rodzinę? - pytają.
Jak ustaliła tvn24.pl rodzina miała założoną tzw. Niebieską Kartę. Ostatnio policja interweniowała w tym domu w lutym 2015 roku. Rodzinę regularnie odwiedzał też dzielnicowy.
W sierpniu sąd prawomocnie skazał 44-latka na karę jednego roku więzienia w zawieszenia na dwa lata za znęcanie się nad żoną i grożenie jej. Ireneusz K. miał problemy z alkoholem.
- Na etapie postępowania przygotowawczego mężczyzna dobrowolnie poszedł na odwyk. Dostał też wtedy zakaz zbliżania się do żony. Kontrolę nad nim sprawował kurator, ostatni raz był u tej rodziny 25 stycznia, nie zauważył żadnych niepokojących sygnałów. Nauczyciele, którzy uczyli dziewczynki byli zaskoczeni, że ta rodzina ma Niebieską Kartę. Określali ich jako normalną, spokojną rodzinę - powiedziała szefowa Prokuratury Rejonowej w Wejherowie.
Jak dodała, mężczyzna brał leki. - Prawdopodobnie to antydepresanty. Szczegóły jednak będą znane po sekcji zwłok, która ma się odbyć w poniedziałek. Ze wstępnych relacji świadków wynika, że mężczyzna w dniu tragedii był trzeźwy. Wiem też, że rodzina dzień wcześniej planował wspólne zakupy. Nic nie wskazywało na taką tragedię - wyjaśniła.
Prokuratura bada sprawę
Sprawą pobicia nastolatek zajmuje się Prokuratura Rejonowa w Wejherowie. Policja przesłuchuje w tej sprawie świadków. O zdarzeniu służby poinformowało pogotowie ratunkowe.
- W godzinach porannych w środę dostaliśmy informację, że mężczyzna próbował najprawdopodobniej popełnić samobójstwo przez powieszenie, mimo reanimacji nie udało się go uratować. W mieszkaniu ratownicy zastali jeszcze dwie ranne nastolatki - informuje Anetta Potrykus z wejherowskiej policji.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws/i / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24