W Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym w Renicach miało dochodzić do przemocy. Sprawę bada prokuratura. Ministerstwo Edukacji i Nauki zdecydowało, że jedyne wyjście to zamknięcie placówki. Starosta i dyrekcja ośrodka twierdzą, że ośrodek działał wzorowo i przemocy w nim nie było.
O decyzji Ministerstwa Edukacji i Nauki, zgodnie z którą Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy (MOW) w Renicach zostanie zamknięty, poinformował Jerzy Sołtysiak, zachodniopomorski kurator oświaty. Resort argumentował, że kurator wyczerpał wszystkie możliwości kontroli nad placówką. - Taka decyzja brana była pod uwagę od dawna. To dobra decyzja - powiedział nam Sołtysiak. Wychowankowie zostaną relokowani. Dokąd? O tym urzędnicy na razie nie informują. Obecnie w ośrodku przebywa 27 wychowanków.
Starosta zaskoczony decyzją ministerstwa
Starosta powiatu myśliborskiego Andrzej Potyra, który zatrudnia dyrektora i pracowników MOW, jest jednak zaskoczony. - Mam pismo kuratora oświaty w Szczecinie z ubiegłego roku, który wystawia laurkę temu ośrodkowi, więc tym bardziej jesteśmy zaskoczeni po tak szybkiej decyzji - skomentował we wtorek.
Stwierdził, że o decyzji dowiedzieli się w poniedziałek z mediów. Przyznał, że rzeczywiście były "incydenty", ale wprowadzono program naprawczy i wszystko było "na dobrej drodze", by sytuację w MOW polepszyć. - Ta nagła decyzja jest niezrozumiała, ale musimy się dostosować - zauważył.
Prokuratura sprawdza, czy bili
O śledztwie w sprawie przemocy, do której miało dochodzić w ośrodku, informowaliśmy w piątek, 3 września. Wcześniej sytuację w MOW w Renicach pod Myśliborzem opisała Wirtualna Polska. Nad podopiecznymi ośrodka - jak ustalili dziennikarze - znęcać mieli się nie tylko inni podopieczni, ale także niektórzy wychowawcy.
Alicja Macugowska-Kyszka, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie, przekazała, że w myśliborskiej prokuraturze toczą się dwa postępowania "związane z zachowaniami, które miały miejsce w ośrodku".
Jedna z tych spraw dotyczy 16-latka, który w artykule opowiedział między innymi o biciu zarówno przez wychowawców, jak i współwychowanków ośrodka. Nastolatek złamał kręgosłup podczas próby ucieczki z MOW. Jak stwierdził, uciekał, bo bał się.
Jak powiedziała prok. Macugowska-Kyszka, myśliborska prokuratura zdecydowała o podjęciu sprawy i "kontynuowaniu czynności procesowych". - Sprawa ta została zbadana na szczeblu tutejszej prokuratury i została przez nią przyjęta do prowadzenia – znajduje się więc aktualnie w Prokuraturze Okręgowej w Szczecinie - powiedziała rzeczniczka.
Wskazała, że w tej sprawie będą również badane reakcje wychowawców i organów nadzorujących ośrodek na zachowania, których mieli się dopuszczać podopieczni MOW i kadra zarządzająca. Dodała, że w szczecińskiej prokuraturze okręgowej analizowane są też wszystkie sprawy, które mają związek ze zdarzeniami na terenie ośrodka, a które zostały wcześniej umorzone.
- Prokuratura analizuje sprawy, które zakończyły się w Prokuraturze Rejonowej w Myśliborzu pod kątem oceny, czy decyzje kończące postępowania były zasadne i słuszne – powiedziała prok. Macugowska-Kyszka. Zaznaczyła, że prokuratura zdecyduje, czy należy ponownie je podjąć i czy rozpoznawać je łącznie.
Dyrekcja: przemocy nie było
Wicedyrektor ośrodka już w piątek przyznał w rozmowie z reporterką TVN24, że była taka sytuacja, iż 16-latek złamał kręgosłup podczas próby ucieczki. Dodał jednak, że nie wie, dlaczego do tego doszło. Zapewnił, że w ośrodku nie dochodzi do przemocy. W poniedziałek, już przed kamerą, powiedział, że podtrzymuje swoje słowa.
- Nic mi na temat tej przemocy, która została opisana w artykule (Wirtualnej Polski - red.) nie wiadomo. Podtrzymuję dalej swoje słowa, czekamy na prokuraturę czy policję, która będzie sprawdzać te wszystkie informacje - mówił Mariusz Zalewski, wicedyrektor MOW w Renicach.
Przyznaje, że zdarzały się sytuacje, że wychowanek uderzył wychowanka. - Od razu reagowaliśmy, była pomoc psychologa, pedagoga, jeżeli była potrzeba. Był u lekarza i była wzywana policja - tłumaczy Zalewski.
Podkreśla jednocześnie, że takie sytuacje nie zdarzały się często. - Wychowankowie między sobą chcieli udowodnić, kto z nich jest silniejszy, kto chce być liderem, ale takiej sytuacji, gdzie znęcano się nad wychowankiem, wychowawcy czy wychowankowie, ja o takich sytuacjach nie wiem - dodaje wicedyrektor.
Również dyrektorka MOW twierdzi, że nic nie wie na temat przemocy w ośrodku.
- Jeżeli do czegokolwiek dochodziło, to rozumiem, że ktoś powinien to zgłaszać do odpowiednich służb. Jeżeli dzisiaj są takie zarzuty dotyczące naszej placówki, to ja chciałabym wiedzieć, czego dotyczą konkretnie, bo na razie cały czas słyszymy ogólniki jakieś. Chciałabym usłyszeć, kogo to dotyczy, za jaki okres czasu - mówiła w poniedziałek Małgorzata Woroch, dyrektorka MOW w Reniach.
Dyrekcja także dowiedziała się o zaplanowanym zamknięciu ośrodka z mediów.
Zainteresowanie ministerstw
Do sprawy odniósł się m.in. sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Michał Woś, który już w piątek, 3 września poinformował, że zlecił szczegółową lustrację w miejscowym sądzie rodzinnym i wystąpił do Prokuratury Krajowej o przeniesienie spraw poza powiat myśliborski, a także wystąpił o kwerendę wszystkich umorzonych spraw na przestrzeni ostatnich lat.
Kontrolę zlecił również minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. "Sprawa MOW w Renicach jest gruntownie badana i zostanie rozwiązana. Minister Przemysław Czarnek zwrócił się do zachodniopomorskiego kuratora oświaty o wszczęcie natychmiastowej kontroli w tej placówce. Minister zlecił także kontrolę we wszystkich MOW w Polsce" - informowało Ministerstwo Edukacji i Nauki na Twitterze.
Teraz już wiadomo, że tej kontroli nie będzie, a minister zdecydował o zamknięciu placówki. - Ośrodek był przez nas stale monitorowany. Reagujemy na każdy sygnał, który do nas dociera, przeprowadzamy kontrole. W wyniku stwierdzonych nieprawidłowości wydajemy odpowiednie zalecenia oraz powiadamiamy właściwe organy i instytucje – przekazał nam Daniel Wróbel z Kuratorium Oświaty w Szczecinie.
Źródło: TVN24 Szczecin
Źródło zdjęcia głównego: tvn24