Nierentowność i brak personelu doprowadziły do zawieszenia działalności oddziału położniczo-ginekologicznego i neonatologicznego w szpitalu w Pucku (Pomorze). Taką decyzję podjęli urzędnicy. Kobiety protestują i zbierają podpisy pod petycją do wojewody pomorskiego.
Szpital w Pucku kończy działalność jako placówka covidowa i otwiera drzwi dla wszystkich pacjentów. Uruchamia dotychczasowe oddziały, ale z wyjątkiem położniczo-ginekologicznego i neonatologicznego. Główne powody to brak personelu i pieniędzy.
O zawieszeniu oddziału zdecydował zarząd szpitala i starostwo. - Coraz mniej dzieci się u nas rodzi, brakuje personelu i od lat są problemy z rentownością oddziału. Podczas pandemii kobiety jeździły do Wejherowa i Gdyni, no i tak prawdopodobnie zostanie. Wciąż trwają rozmowy, ale na chwilę obecną oddział nie wznowi działalności. Chcemy tu uruchomić oddział psychiatrii dziecięcej – informuje Oksana Rabij-Zabłotna, rzeczniczka szpitala.
Podpisują petycję
O decyzji szpital poinformował w mediach społecznościowych. Pod postem zawrzało. Kobiety, które liczyły, że nie będą musiały już jeździć 60 kilometrów do Wejherowa czy Gdyni, były oburzone. Powstała petycja, kierowana do wojewody pomorskiego, by przywrócić oddział.
"Mieszkanki i turystki z Helu czy Juraty mają teraz dojeżdżać na poród czy leczenie w zagrożonej ciąży aż do Wejherowa. To blisko 60 kilometrów. A korki na drodze na Półwyspie Helskim zna cała Polska. Można w nich utknąć na dobrą godzinę. I tą zakorkowaną drogą mają dojeżdżać kobiety w bólach porodowych z Jastarnii, Chałup czy Pucka do szpitala w Wejherowie" – piszą w petycji organizatorki akcji.
Jednymi z protestujących są panie ze szkoły rodzenia Bociek w Helu. - Nie możemy dopuścić do zamknięcia tego oddziału. Apelujemy o podpisywanie petycji – mówią jednym głosem.
"Bezpieczniej w Wejherowie"
Mają poparcie części lokalnych polityków. - To skandaliczne, że kobiety nie będą mogły tutaj rodzić – komentuje Maria Antoniewicz, radna miasta Pucka.
Jednak jak przekonuje Jerzy Karpiński, pomorski lekarz wojewódzki, rodzenie w Wejherowie, choć położonym 60 kilometrów od Półwyspu, będzie bezpieczniejsze. - Na porodówce w Pucku jest tylko jeden poród dziennie. Przez to personel jest niedoświadczony. Bezpieczniejsze jest Wejherowo, gdzie są 3-4 tysiące porodów rocznie – uważa Karpiński. Jednocześnie nie wyklucza, że gdy znajdzie się personel, porodówka jednak nie zniknie z Pucka.
Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24