- Nie wiedzieliśmy, jak się zachować. To 42 tony, dosyć trudny temat do podjęcia - opowiada operator dźwigu, który podnosił spalone czołgi na autostradzie A6. Podczas pierwszej próby podniesienia maszyny pękła jedna z lin, do których przymocowano czołg. Prace zakończono dopiero po kilkunastu godzinach.
Do wypadku na autostradzie A6 w Szczecinie doszło w sobotę przed godziną 12. - Podczas konwoju wojskowego zderzeniu uległy dwie lawety, platformy przewożące czołgi. W wyniku tego dwa czołgi się obsunęły i zapaliły - poinformowała Ewelina Gryszpan z Komendy Miejskiej Policji w Szczecinie.
Płonące maszyny udało się strażakom ugasić już około godziny 12.20 w sobotę. Na tym się jednak nie skończyło. Trzeba było jeszcze zabrać spalone czołgi i lawetę. Jak się okazało, to również było bardzo trudne zadanie.
- Stres, bo nie wiedzieliśmy, jak to mamy podjąć. Jak przyjechaliśmy, okazało się, że czołg do połowy gąsienic stał na przyczepie. Nie wiedzieliśmy jak się zachować. To 42 tony, dosyć trudny temat do podjęcia - mówi operator Adam Kotowicz, z firmy MK Dźwigi Szczecin.
Dodaje, że musieli "rozszczepić" czołg od lawety i zabrać jeszcze drugi czołg, który po kolizji stał prawie pionowo.
- Nie wiedzieliśmy, jak się zachować, a możliwość była taka, że jakby spadł, to mógłby spaść też z wiaduktu - mówi operator.
Pierwsza próba podniesienia dźwigu była około godziny 21 w sobotę. Jedna z maszyn została podpięta, ale kiedy podjęto próbę jej uniesienia, jedna z lin się zerwała. Czołg uniósł się kilka centymetrów, jednak upadł. Nikomu nic się nie stało.
Ostatecznie około godziny 22 udało się udźwignąć czołg, który na lawecie odjechał do koszar 5. Pułku Inżynieryjnego w szczecińskich Podjuchach. Po kilku godzinach odholowano także drugą maszynę. Operatorzy swoją pracę zakończyli po godzinie 3.
Przez kolejne godziny sprzątano jeszcze jezdnię. Autostrada A6 w kierunku Kołbaskowa została odblokowana dopiero o godzinie 9 w niedzielę.
Czołgi były przewożone z poligonu
Przyczyny sobotniego wypadku wyjaśnia Żandarmeria Wojskowa. Według wstępnych ustaleń, jedna z lawet, która jechała z przodu, miała gwałtownie zahamować, wtedy najechała na nią druga.
Mjr Artur Pinkowski, rzecznik prasowy 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej przekazał wcześniej, że czołgi brały udział w zgrupowaniu poligonowym w Drawsku Pomorskim w dniach 4-18 czerwca. Były one przewożone do jednostki macierzystej - 34. Brygady Kawalerii Pancernej w Żaganiu.
Mjr Pinkowski dodał, że czołgi były transportowane przez żołnierzy 10. Brygady Logistycznej z Opola na zestawach niskopodwoziowych. Dwa zestawy zderzyły się i w wyniku kolizji jedna laweta została spalona, a dwa czołgi uszkodziły się w wyniku pożaru.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Adam Kotowicz, MK Dźwigi Szczecin