Na gdańskiej Wyspie Sobieszewskiej przybywa bezpańskich psów. Właściciele porzucają je na odległym od miasta osiedlu, by te nie znalazły drogi do domu. Te zaś bywają niebezpieczne. - Podchodzą do domostw, zagryzają zwierzęta, atakują też ludzi - mówi Monika Leńska, mieszkanka Wyspy.
Mieszkańcy alarmują, że w tej chwili na wyspie grasuje kilkadziesiąt bezdomnych psów, a ich liczba ciągle rośnie. - To bardzo odległa dzielnica Gdańska. Mamy tu dużo terenów zielonych i łatwo podrzucić tu psa, będąc praktycznie niezauważonym - uważa Leńska. Przyznała również, że ciężko złapać bezmyślnych właścicieli psów na gorącym uczynku, gdyż zwierzęta często są po prostu wyrzucane z auta, które potem bardzo szybko odjeżdża. - Poza tym większość z nich podrzuca psy anonimowo, na odległych niezamieszkałych terenach. Dlatego miasto powinno starać się o to, by psy były czipowane. W tym momencie jeśli właściciel porzuci takiego psa, będzie łatwiej do niego dotrzeć - stwierdziła.
"Zagryzają inne zwierzęta"
Leńska zwróciła również uwagę na fakt, że bezpańskie psy bardzo często łączą się w watahy, które dziko się rozmnażają i przez to stają się niebezpieczne dla otoczenia. - Te małe pieski, które rosną, nie mają szczepień i kiedy są głodne, to zbliżają się do domów, zdarza się, że zagryzają zwierzęta nie tylko leśne, ale i gospodarcze - podkreśliła mieszkanka wyspy. I dodała: - Niedawno widziałam takiego psa krążącego niedaleko szkoły podstawowej i przedszkola. Bardzo się denerwowałam, bo wiadomo, że dzieci często podchodzą do psów i bałam się, czy nie zrobi on komuś krzywdy. Narzeka jednocześnie na służby, które rzadko interweniują w sprawie bezdomnych psów, bądź robią to bardzo nieskutecznie. - Problem polega głównie na tym, że dojazd na Wyspę trwa 1,5 godziny, a w tym czasie psy się przemieszczają i trudno je wyłapać - tłumaczy i dodaje, że nie byłoby to takie trudne, gdyby zwierzęta były czipowane. - Jeśli właściciel porzuci takiego psa, będzie łatwiej do niego dotrzeć - podkreśla.
"Psy rozmnażają się w niekontrolowany sposób"
Według Katarzyny Gąsiorowskiej, pracującej w schronisku dla bezdomnych zwierząt "Promyk", być może psy nie chcą opuszczać Wyspy Sobieszewskiej, bo boją się przejść przez most pontonowy. - Poza tym w rejonie wyspy jest dużo lasów, gdzie zwierzętom łatwiej się zadomowić - podkreśla. Jak dodaje, część porzuconych psów na wyspie jest typowo dzikich, niezsocjalizowanych z ludźmi, ale są i takie, które są dla nich przyjazne. Przyznała również, że "dzikie psy puszczone samopas w niekontrolowany sposób się rozmnażają". - Po kilku latach takich psów jest 5 czy 8. Wtedy mamy sforę zorganizowaną, która atakuje zwierzęta dzikie i gospodarskie, a także ludzi. Są też psy dokarmiane przez ludzi, które daje się bez problemu odłowić - tłumaczy.
Bezpańskie psy zadomowiły się na gdańskiej Wyspie Sobieszewskiej:
Autor: dp/roody / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Pomorze