Polski płetwonurek zginął w okolicach Bornholmu. 38-letni Łukasz Kowalski prawdopodobnie zasłabł. Mimo reanimacji nie udało się go uratować. Śledztwo w tej sprawie prowadzi duńska policja. W piątek załoga jednostki "Nitorox" wróciła do Polski.
Feralna wyprawa zaczęła się 13 maja. Grupa 15 osób wyruszyła w rejs z Darłowa na Bornholm. Z powodu śmierci kolegi postanowili od razu wrócić do domu. W piątek przypłynęli do Darłowa.
- Jeden z płetwonurków prawdopodobnie zasłabł pod wodą. Załoga wyciągnęła mężczyznę z wody i próbowała go reanimować. Niestety bezskutecznie. Ciało zostało zabezpieczone do badań sekcyjnych w Danii – powiedziała sierż. sztab. Kinga Stopa, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Sławnie.
Wszyscy członkowie wyprawy zostali przesłuchani przez kapitanat Urzędu Morskiego w Słupsku oraz policjantów.
- Statek był po inspekcji, wychodził w morze sprawny. Sprawę bada Państwowa Komisja Badania Wypadków Morskich – poinformował Mirosław Krajewski, z-ca dyr. ds. Inspekcji Morskiej Urzędu Morskiego w Słupsku.
Został sam pod wodą
Pierwsze nurkowanie zaplanowali na 14 maja. Około godziny 14.00 zeszli pod wodę, ich celem był XIX- wieczny parowiec „Protektor”. W pewnym momencie pod wodą został tylko Łukasz Kowalski i jego partner Piotr, który po 38 minutach nurkowania zaczął odczuwać zimno i chciał wypłynął na powierzchnię.
- Poinformował Łukasza, że musi wypłynąć, ale ten odmówił. Postanowił zostać jeszcze pod wodą i wydłużyć nurkowanie do 2 godzin. Zazwyczaj pary trzymają się razem, ale Piotr nie mógł przecież zmusić Łukasza, żeby mu towarzyszył. Na powierzchnię wypłynął sam – powiedział Łukasz Piórewicz, organizator wyprawy.
"Nie było widać bąbli"
Po dwóch godzinach od zanurzenia załoga podpłynęła do linii opustowej. Chcieli sprawdzić, czy nurek jest już w trakcie wynurzania. - Sprawdzaliśmy, czy na powierzchni wody pojawiły się bąble. Tym razem ich nie było. To wzbudziło nasz niepokój – dodał Piórewicz.
Załoga zaczęła własne poszukiwania. Jeden z organizatorów wskoczył do wody, żeby poszukać nurka, ale go nie znalazł. Zaraz po nim ruszył partner Łukasza. Dołączyły do niego jeszcze dwie osoby.
To właśnie Piotr znalazł kolegę kilka metrów od linii opustowej. Już na pokładzie jednostki próbowano go reanimować. Mimo interwencji służb ratunkowych nie udało się uratować nurka.
"Podjął ryzyko"
Organizatorzy nurkowania przejrzeli zapis z komputera nurka. Dostrzegli, że około 50 minuty nurkowania Łukasz nie zmieniał już głębokości.
- To był doświadczony płetwonurek, nie wiadomo co tam się stało. Teoretycznie pod wodą nie powinno się zmieniać tego, co ustalono na powierzchni, ale naprawdę trudno osądzać jego decyzję o pozostaniu pod wodą. Wiedział jakie jest ryzyko – powiedział Waldemar Popowski, instruktor nurkowania.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/bz/r / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Urząd Morski w Słupsku