Fragment krzyża z nagrobku półtorarocznego chłopca, części płyt z nazwiskami innych osób, które przed wojną były mieszkańcami obecnego powiatu polickiego (Zachodniopomorskie). Zostały wrzucone do Odry, prawdopodobnie przy budowie wału przeciwpowodziowego. Po latach, udało się wydobyć z rzeki pozostałości około 120 płyt. Przewieziono je do lapidarium.
O nagrobkach zatopionych w Odrze w dzielnicy Jasienica w Policach (Zachodniopomorskie) mieszkańcy wiedzieli od 13 lat. W 2009 roku znalazły je dzieci bawiące się na brzegu rzeki. Wtedy przeniesiono kilka płyt na cmentarz, gdzie powstało lapidarium. Po latach o znalezisku mieszkańcy powiadomili historyka i policjanta kom. dr. Marka Łuczaka, który jest koordynatorem walki z przestępstwami przeciwko zabytkom szczecińskiej Komendy Wojewódzkiej Policji.
Jak mówi Łuczak, mieszkańcy zwrócili się do niego przez media społecznościowe. Byli przekonani, że nagrobków nie można wyciągnąć z rzeki z powodu wału przeciwpowodziowego.
- Napisałem prośbę do Urzędu Morskiego o ich wydobycie, wskazując, że nagrobki zatopione są przy linii brzegowej. Otrzymałem pisemną zgodę na ich zabranie i przewiezienie na były cmentarz w Jasienicy – tłumaczy historyk.
Zgoda już była, ale potrzebne były także ręce do pracy. Łuczak postanowił poszukać chętnych, pisząc post w mediach społecznościowych. Zgłosiło się ponad 20 wolontariuszy.
W niedzielę (22 maja) wybrali się nad Odrę, skąd przez cały dzień udało im się wyciągnąć około 120 fragmentów nagrobków dawnych mieszkańców.
Półtoraroczny chłopiec, kobiety i kilku restauratorów
Jak mówi Łuczak, odnalezione nagrobki pochodzą z terenu całego obecnego powiatu polickiego, między innymi z Wąwelnicy, Mierzyna i Kurowa. Cmentarze, z których zostały zabrane, nie istnieją, dlatego płyty, po wydobyciu z wody, wywiezione zostały do lapidarium przy ulicy Jana Kazimierza w Jasienicy.
Historyk przypuszcza, że płyty wywiezione z cmentarzy mogły być po wojnie przechowywane w składnicy. Z relacji świadków wynika, że były one używane między innymi do umacniania wału przeciwpowodziowego.
Udało się ustalić blisko 30 życiorysów. Wśród płyt znajdują się między innymi nagrobki upamiętniające kilku restauratorów, w tym Michaela Mandelkowa z Wąwelnicy (niem. Wamlitz) i Bernharda Machera z Mścięcina (niem. Messenthin, obecnie to osiedle w granicach Polic). Odnaleziony został także fragment krzyża małego dziecka – Rudolpha Ernsta Bagemühla. Chłopiec był synem rolnika i zmarł mając półtora roku.
Udało się też rozszyfrować konkretne osoby jedynie z fragmentów zapisów.
"Wiemy na przykład, że fragment z inskrypcją: " …rau u… / …mine Ru… / eb. Gollnow / 28. 11. 18…", należy do Anny Sophie Wilhelmine Rubbert z d. Gollnow. Wilhelmine urodziła się 28 listopada 1860 roku w Wołczkowie. Była córką restauratora Christiana Gollnowa i Wilhelmine Gollnow z d. Broecker z Wołczkowa. 17 listopada 1887 roku w Grzepnicy (Armenheide) wyszła za mąż za handlarza mlekiem z Wołczkowa Friedricha Wilhelma Ferdinanda Rubberta (ur. 2 września 1858 roku w Neuhaus Kreis Randow, był synem budnika Carla Ludwiga Rubberta i Marie Christine Franziski Rubbert z d. Hondorf z Neuhaus Kreis Randow). Wilhelmine Rubbert zmarła 6 marca 1918 roku w Wołczkowie" - opisał historyk w mediach społecznościowych.
"Nagrobki wrócą na poświęconą ziemię"
- Nie zabieraliśmy fragmentów konstrukcyjnych nagrobków, jedynie elementy z napisami upamiętniającymi zmarłe osoby. Chodzi o zachowanie pamięci, szacunku dla zmarłych. Oczekujemy tego samego od Białorusinów, Ukraińców i Litwinów, jeśli chodzi o polskie groby, niech zatem nagrobki te wrócą na poświęconą ziemię – podkreśla Łuczak.
Dodaje, że - jego zdaniem - razem z wolontariuszami znaleźli około 80 procent wszystkich fragmentów z napisami, ale chcą jeszcze raz kontrolnie sprawdzić brzeg Odry. Muszą jednak poczekać na lepszą pogodę i niższy stan wody.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: Marek Łuczak