Fijo został dotkliwie pobity, prawdopodobnie przez właściciela. Czteromiesięczny szczeniak ma liczne złamania i paraliż tylnych łap. Fundacja dla Szczeniąt Judyta na jednym z portali społecznościowych poinformowała o postępach w leczeniu psa. "To teraz pół Polski będzie chlipać. Fijo pierwszy raz ruszył łapką. Drgnęła!" - napisano.
Informacja z nagraniem pojawiła się na facebookowym profilu fundacji. Na filmie widać, jak łapka Fijo się poruszyła.
"To nie cud, to praca całego zespołu dr. Novaka z Przychodni Weterynaryjnej Roch-vet, rehabilitacja zwierząt" - napisano - "My naprawdę wiemy, co robimy i z kim robimy! Bo leczymy u najlepszych bo wiemy, że pomogą" - dodali.
To kolejny szczeniak, który w fundacji ma szansę stanąć na łapki po tym, jak został sparaliżowany.
Stan Fijo jednak wciąż jest poważny. Pies ma złamany kręgosłup w czterech miejscach, połamane obustronnie żebra i wybite zęby. Szczeniak przeszedł operację neurochirurgiczną w specjalistycznej klinice w Czechach. 9 kwietnia ma trafić do profesjonalnej kliniki w Portugalii, która specjalizuje się w urazach kręgosłupa u psów.
Członkowie fundacji proszą o finansowe wsparcie. Na facebookowym profilu Fundacja dla Szczeniąt Judyta zamieścili informacje o tym, jak można pomóc.
List gończy
Do okrutnego pobicia szczeniaka doszło 27 stycznia. Mieszkanka Chełmży (województwo kujawsko-pomorskie) wraz z dwójką dzieci wróciła do domu. Tam zastała psa w kałuży krwi. Jej mąż nie był w stanie wyjaśnić, co się stało.
Jak informowała fundacja, najpierw miał twierdzić, że psa potrącił samochód, potem, że się na niego przewrócił. Nikt w te wersje wydarzeń jednak nie uwierzył. Jego żona przekazała psa obrońcom praw zwierząt. To dzięki niej sprawa wyszła na jaw.
- Mężczyzna spakował swoje rzeczy i od tamtej pory nikt z bliskich go nie widział. Kolejnego dnia rozpoczęła się batalia policji o ustalenie jego miejsca pobytu. Sprawdzono wszystkie wskazywane lokalizacje, ale różne sygnały w tej sprawie się nie potwierdziły – powiedział prokurator Marcin Licznerski. W końcu za mężczyzną wysłano list gończy.
Mężczyzna usłyszał zarzuty
Bartosz D. ukrywał się aż do 9 marca. Pojawiły się sygnały, że jest poza granicami kraju, ale zatrzymano go w Ostaszewie, kilkanaście kilometrów od jego domu. Był zaskoczony, że policjanci go namierzyli. Nie stawiał oporu.
19 marca Bartosz D. usłyszał zarzuty znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem.
Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
- Jestem niewinny. Udowodnię wam to - powiedział w poniedziałek dziennikarzom, wchodząc do prokuratury. Podczas składania wyjaśnień miał przekonywać, że doszło do nieszczęśliwego wypadku - miał się na psa przewrócić. Miał zapowiedzieć także, że będzie chciał odzyskać szczeniaka.
Śledczy jednak nie mieli wątpliwości co do winy mężczyzny. Jak poinformował Andrzej Kukawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu, ekspertyzy biegłych wykluczyły możliwość, by obrażenia psa mogły być przypadkowe. Wskazały na pobicie jako prawdopodobną przyczynę.
W poniedziałek Sąd Rejonowy w Toruniu postanowił o przedłużeniu aresztu wobec mężczyzny o dwa miesiące.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: MAK//ec / Źródło: TVN24/ /PAP
Źródło zdjęcia głównego: Fundacja dla Szczeniąt Judyta