– Mieliśmy tylu ludzi, ilu wymagało zlecenie. Mieli oni pilnować wyjść ewakuacyjnych, drzwi, żeby nie tarasować przejścia - mówi przedstawiciel firmy ochroniarskiej, która zabezpieczyła studencką imprezę w Bydgoszczy. W nocy doszło na niej do wybuchu paniki, po tym jak ludzie stłoczyli się w zamkniętym przejściu między dwoma budynkami Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego. Rannych zostało 16 osób, jedna, mimo reanimacji, zmarła.
- To była impreza studencka która się odbywała co roku. Rektor dawał zgodę samorządowi studenckiemu, a na nas nigdy nie ciążył obowiązek zgłoszenia imprezy na policję – powinni to zrobić organizatorzy – twierdzi Marek Kaszowski, zastępca dyrektora Specjalistycznej Uzbrojonej Formacji Ochronnej - EKOTRADE Spółka z o.o..
Firma ta miała zadbać o bezpieczeństwo podczas studenckiej imprezy na terenie kampusu Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy, gdzie w nocy doszło do tragedii.
- Jedni wchodzili inni schodzili i w pewnym momencie nastąpiło stratowanie ludzi, trudno powiedzieć czemu do tego doszło, to była bardzo dynamiczna sytuacja - relacjonuje Kaszowski.
Jak mówi nie zgadza się z tym, że to ochrona dopuściła do sytuacji, że nie było przejścia i ludzie zaczęli się tratować. – Mieliśmy tylu ludzi, ilu wymagało zlecenie. Mieli oni pilnować wyjść ewakuacyjnych, drzwi, żeby nie tarasować przejścia i wszystko to było – dodaje.
Imprezę zabezpieczało 15 ochroniarzy i 40 osób wyznaczonych przez samorząd studencki.
Panika w czasie imprezy
Po godz. 1.00 w nocy w zamkniętym łączniku stanowiącym jedyne przejście między dwoma budynkami uniwersytetu, zgromadziło się zbyt wielu ludzi. "Łącznik między budynkami był nieodłączną częścią "podróży" po bilet na imprezę" - informowali Kontakt 24 uczestnicy zabawy. Wchodząc i wychodząc z dwóch stron, młodzi ludzie stłoczyli się w tym miejscu i powstał chaos.
Z relacji studentów, którzy poinformowali nas o zdarzeniu wynikało, że ścisk był tak wielki, że w pewnym momencie zabrakło miejsca. Dodatkowo było gorąco i zaczęło brakować powietrza. Co najmniej kilka osób miało zemdleć.
Podkom. Przemysław Słomski, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy, potwierdził w rozmowie z tvn24.pl, że do paniki doszło "w łączniku między dwoma budynkami dydaktycznymi uniwersytetu".
Część rannych opuściła szpital
Osoby ranne zostały zabrane do bydgoskich szpitali. Przed godziną 6 rzecznik potwierdził, że jedna z rannych osób, młoda kobieta, mimo reanimacji zmarła. 16 innych osób jest rannych, w tym dwie w stanie ciężkim.
W 10. Wojskowym Szpitalu Klinicznym z Polikliniką znajdują się 4 osoby, 3 są w stanie dobrym - mają otarcia i potłuczenia. Jeszcze w czwartek opuszczą szpital. Jedna pozostanie na obserwacji.
Do Szpitala Uniwersyteckiego im. Jurasza w nocy trafiło 8 osób, 7 z nich po zaopatrzeniu wyszło domu. Jedna osoba zmarła. Jak poinformował rektor uniwersytetu prof. Antoni Bukaluk ofiara śmiertelna to studentka czwartego roku. Zmarła w szpitalu, podjęta przez lekarzy reanimacja nie dała rezultatu.
W Szpitalu Uniwersyteckim nr 2 im. Biziela znajdują się 2 osoby, jedna pozostaje w stanie stabilnym, druga jest w stanie ciężkim.
Do Szpitala Miejskiego trafiły 2 osoby, jedna została wypisana do domu, druga jest stanie ciężkim, zagrażającym życiu.
Ws. tragedii śledztwo wszczęła już prokuratura
Po śmierci studentki Prokuratura Bydgoszcz Północ wszczęła postępowanie w sprawie nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa narażenia na utratę zdrowia lub życia wielu osób. Za taki czyn grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności.
Ponad tysiąc osób na imprezie
Według ustaleń policji w otrzęsinach brało udział ok. 1200 studentów. Według władz uczelni w imprezie łącznie uczestniczyło w sumie ok. tysiąca osób, a jednocześnie w budynkach nie przebywało więcej niż 700-800 osób.
Policja poinformowała, że władze uczelni wydały zgodę na przeprowadzenie imprezy.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: ws/i / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt24/tvn24