50-latek chory na epilepsję zmarł kilka dni po tym, jak dostał ataku w policyjnej izbie zatrzymań w Miastku. By uniknąć oskarżeń o stronniczość miejscowa prokuratura przekazała sprawę do Lęborka, ale ta jeszcze się nią nie zajęła, bo firma pocztowa nie dostarczyła dokumentów.
18 marca policja w Miastku na Pomorzu zatrzymała awanturującego się 50-latka. Mężczyzna trafił do policyjnej izby zatrzymań, gdzie dostał ataku epilepsji. Został przewieziony do szpitala i tam, po dwóch dniach zmarł.
Sprawę przekazano miejscowej prokuraturze, a ta – żeby uniknąć oskarżeń o stronniczość – postanowiła przekazać ją do Chojnic. Wszystkie dokumenty wysłano już niemal tydzień temu, ale te mimo stosunkowo niewielkiej odległości, nadal do śledczych nie dotarły.
- Z poprzednim operatorem nie trwało to tak długo – przyznaje Jacek Korycki, rzecznik prokuratury okręgowej w Słupsku.
Listy dostarczą pracownicy?
Problem rozwiązać mogłoby przekazywanie przesyłek pracownikom administracyjnym, którzy za dodatkowe pieniądze mieliby je dostarczać.
- To jest jakieś rozwiązanie, ale pracownicy administracyjni i tak są mocno obciążeni innymi zadaniami, dlatego nie widzę wielkich szans na powodzenie – stwierdza Jadwiga Rokicka-Ostapko, prokurator rejonowa w Lęborku.
Z tego samego powodu nie udało się uruchomić Sądowej Służby Doręczeniowej w sądzie w Miastku, który jest wydziałem słupskiego sądu rejonowego.
- Niestety zgłosiło się niewielu chętnych pracowników, którzy chcieliby takie dodatkową pracę wykonywać – mówi Klaudia Łozyk, prezes sądu rejonowego w Słupsku. – Jestem to w stanie zrozumieć, bo wiem, że mają oni i tak sporo obowiązków – dodaje.
Pocztowe kłopoty
Sąd w Miastku codziennie wysyła od kilkunastu do kilkudziesięciu przesyłek. Ich dostarczaniem, tak jak w całej Polsce, zajmuje się od tego roku Polska Grupa Pocztowa. Problem z dostarczaniem przesyłek w Miastku polegał przede wszystkim na tym, że w całej miejscowości nie było ani jednego punktu odbioru przesyłek. Mieszkańcy musieli przejechać kilka kilometrów do sąsiedniej miejscowości.
O problemach związanych z dostarczaniem przesyłek sądowych czy prokuratorskich informowaliśmy już wcześniej. Niektóre sprawy „spadają” z wokand, bo do sądów nie wracają zwrotne potwierdzenia odbiorów wezwań. Takie przypadek zdarzył się między innymi w gdańskim sądzie.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: md/ws / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN24