Na plaży w Jastrzębiej Górze dwóch mężczyzn ratowało dziecko, które zaczęło się topić. Chłopca udało się uratować, ale niestety jeden z mężczyzn, z powodu silnych prądów nie zdołał wrócić na brzeg. Mimo szybkiej akcji i reanimacji nie udało się go uratować.
Do wypadku doszło około godziny 15.00, pół kilometra od kąpieliska strzeżonego, które było nieczynne z powodu bardzo silnych prądów wstecznych. Dziecko weszło do wody i zaczęło się topić. Próbowało uratować je dwóch mężczyzn w wieku 39 i 40 lat.
Nie mogli pokonać prądów
- Chłopiec miał 7 lat, nic mu się nie stało, bo złapał się żółtej boi. Mężczyźni nie mogli pokonać silnych prądów morskich więc zaczęli wracać do brzegu. Niestety nie udało im się to. Ratownicy, którzy dotarli na miejsce powiadomieni przez plażowiczów, wyciągnęli wszystkich na brzeg – mówi Janusz Grot, prezes wejherowskiego WOPR.
Według ratowników dziecko, czuło się dobrze i nie potrzebowało pomocy lekarzy. – Na plaży było z kobietą, ale szybko się oddalili – wyjaśnia.
Zmarł po godzinnej reanimacji
- 39-letni mężczyzna przy pomocy ratowników wrócił do brzegu przytomny, potem zaczął tracić przytomność, ale dostał tlen i jego stan się poprawił. Natomiast 40-letni mężczyzna nie okazywał oznak życia, mimo godzinnej reanimacji nie udało się go uratować – tłumaczy Janusz Grot.
Jak dodaje, na plaży był z żoną z dzieckiem, którzy w tym czasie także gdzieś się oddalili.
Na plaży w Jastrzębiej Górze we wtorek odbyły się jeszcze dwie akcje ratownicze. Na szczęście nikiomu więcej nic się nie stało. Jak tłumaczy Grot ludzie nie stosują się do czerwonej flagi, oznaczającej zakaz pływania.
Autor: ws/roody / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24