Dziewięcioletni chłopiec stał w otwartym oknie na drugim piętrze budynku w Malborku. Policjant i strażak, wezwani na miejsce zdarzenia, wyważyli drzwi i ściągnęli dziecko z parapetu. Jak ustalili policjanci, matka chłopca wyszła z domu - jak twierdziła, na kilka minut - i zamknęła go na klucz w pokoju, "żeby nic mu się nie stało".
Do niebezpiecznej sytuacji doszło w piątek po południu w Malborku (Pomorskie). Policjanci dostali zgłoszenie o "małym chłopcu", który stoi na parapecie przy otwartym oknie na drugim piętrze bloku. Na miejsce skierowano policję i straż pożarną. Okazało się, że był to dziewięciolatek.
- Kiedy sierżant Karol Siwik zobaczył dziecko na parapecie, natychmiast razem ze strażakiem pobiegli na drugie piętro tego budynku. Funkcjonariusze bez problemu dostali się do mieszkania, jednak pokój, w którym znajdowało się dziecko, był zamknięty na klucz. Sierżant, nie zwlekając ani chwili, wyważył drzwi i natychmiast ściągnął dziecko z parapetu - przekazała st. asp. Sylwia Kowalewska z Komendy Powiatowej Policji w Malborku.
Wypatrywał powrotu mamy
Chłopcu nic się nie stało.
- Okazało się, że mama dziewięciolatka wyszła z mieszkania "na kilka minut" i zamknęła dziecko w pokoju, "żeby nic mu się nic nie stało". Jednak chłopiec otworzył samodzielnie okno i, stojąc na parapecie, wypatrywał powrotu mamy do domu - dodała Kowalewska.
Sprawa trafiła do sądu rodzinnego.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock