Meczu na większym szczycie w T-Mobile Ekstraklasie, choć nieco niespodziewanego, nie można sobie wyobrazić. W Gdańsku Lechia zagra z Górnikiem Zabrze. Obie drużyny po pięciu kolejkach zajmują pierwsze miejsce w tabeli. Podrażniona odpadnięciem z Ligi Mistrzów i przetrzebiona kontuzjami Legia Warszawa jedzie do Krakowa na mecz z Cracovią.
Rzadko zdarza się, aby po pięciu kolejkach dwie drużyny miały idealnie równy bilans (11 punktów, 9-4 w bramkach). Tak jest w przypadku Lechii i Górnika. Dzieje się tak m.in. dlatego, że jedni i drudzy w tym sezonie nie poznały jeszcze smaku porażki (trzecią i ostatnią niepokonaną drużyną jest Wisła Kraków).
O ile Górnik po nieudanej wiośnie po prostu wrócił do dobrej gry sprzed roku, o tyle nową jakość w grę Lechii tchnął Michał Probierz. Trener, w którego warsztat wielu zaczynało już powątpiewać.
Oba kluby cechuje bardzo podobny styl gry, większość bramek zdobywają po akcjach oskrzydlających. Gospodarze piątkowego meczu zdobyli w ten sposób sześć z dziewięciu goli, a podopieczni Adama Nawałki o jednego więcej.
W przypadku remisu na PGE Arenie punktami z gdańszczanami i zabrzanami może zrównać się wspomniana Wisła. Krakowianie zdają się wracać do ścisłej ligowej czołówki. Spora w tym zasługa Franciszka Smudy, którego przed sezonem w roli szkoleniowca zatrudnił właściciel Bogusław Cupiał. Do pomysłu podchodzono sceptycznie, tłumacząc, że przegrana ostatnio "Biała Gwiazda" nie potrzebuje przegranego, jak się wydawało, "Franza". Pod wodzą byłego trenera reprezentacji Polski krakowianie odzyskali dawno nie widziany styl. Smuda potrafił też "obudzić" Pawła Brożka, który przy Reymonta wyraźnie odżył.
Pierwszy mecz "na serio"?
Brożek i spółka, podobnie jak liderzy ligi, zagrają nad morzem. W Szczecinie zmierzą się z Pogonią.
Do "poważnej" rywalizacji powinna też w końcu włączyć się Legia. Do tej pory warszawianie priorytetowo traktowali europejskie puchary. Trener Jan Urban na krajowym podwórku wystawiał raczej rezerwowy skład. Po porażce ze Steauą Bukareszt w IV rundzie eliminacji Ligi Mistrzów powinno to się jednak zmienić.
Tym bardziej, że do kolejnego występu na arenie międzynarodowej zostały trzy tygodnie. Urban nie musi więc w najbliższym ligowym meczu oszczędzać podstawowych zawodników i może, przynajmniej teoretycznie, wystawić najsilniejszy skład. Teoretycznie, bo właśnie ze składu wypadli mu najlepsi obecnie piłkarze, czyli Jakub Kosecki i Dusan Kuciak. Obaj dołączyli do pokaźnego grona kontuzjowanych graczy w stołecznej ekipie.
W starciu z beniaminkiem z Krakowa i tak pozostają jednak zdecydowanym faworytem.
Źródło: ekstraklasa.tv